Obserwatorzy

piątek, 30 marca 2012

Skaczę po liniach


Przyszedł czas na skopiowanie formy. W optymalnym dla mnie rozmiarze – czyli zaglądając do włoskiej tabelki – biust rozm. 48, biodra – 50. No i ponadnormatywny obwód ramion. Cóż. Tak już mam.

Odnalazłam linie form na arkuszach. Tak, jak zawsze – czyli w skrócie:
- we wkładce z rysunkami technicznymi i opisem szycia wskazano arkusz, na którym znajdują się formy, numery /z uwzględnieniem koloru/, pod którymi te formy się znajdują,  i objaśnienie, jakimi liniami zaznaczono konkretne rozmiary,
- na właściwym arkuszu – na jego zewnętrznych brzegach – odnalazłam numer formy /we właściwym kolorze/ i posuwając się prostopadle od brzegu arkusza ku środkowi natrafiłam na wskazaną formę.

Od razu będę sobie rysować formę najbardziej zbliżoną do mojego rozmiaru. Żeby ułatwić wam śledzenie „akcji” przeniosłam na papier formy w obu rozmiarach. Kolorem czerwonym – rozmiar 48, zielonym – 50, a czarnym – „linię osobistą” wyznaczającą przejście z rozmiaru do rozmiaru.

Jak widać – prawą górną część przodu skroję głównie w rozmiarze 48 /w okolicy od ramion do biustu/, powiększając go stopniowo w dół, do rozmiaru 50 w okolicy talii i bioder.


  
Tu zbliżenie na nową zewnętrzną linię prawej górnej części przodu. Zaczyna się od rozmiaru 48 schodząc do 50 w talii.





A tu – połowa tyłu, lewa górna część przodu i widziana poprzednio prawa górna cz. przodu.
 

Części dołu to już tylko rozm. 50.


Górna część boczna /kurtka nie ma szwu bocznego pod pachą/ - wyznaczam linię od rozm.48 w części górnej do 50 w dolnej.




Przednia część rękawa  – i tu większy dylemat. Zmierzyłam obwód ramienia formie w rozmiarze 50 /wziąwszy pod uwagę, że jest dwuczęściowa ;-)/ i porównałam ze swoim ramieniem. Wbiłabym się, ale nie byłoby mi wygodnie. Poprowadziłam nową linię wychodząc poza rozm. 50. Teoretycznie nic nie powinno się zgadzać, bo otwór na pachę jest w rozmiarze 48 mniejszy niż w rozmiarze 50/co widać na pierwszym zdjęciu/, a ja skroję rękaw w części „główkowej” właśnie wg rozmiaru 50, ale – jak widać – linia rozmiaru 50 wygląda jak linia rozm.48 plus dodatek na szwy ;-) więc nie powinno być większego problemu z dopasowaniem główki rękawa do pachy. Będę pamiętała, żeby nic nie wdawać na siłę. Zszyję rękaw, przymierzę i będę kombinować. W dodatku – mam węższe ramiona i przytnę górną część przodu i tyłu, jednocześnie powiększając nieco obwód otworu na pachę. Szyję kurtkę, a nie bluzkę czy sukienkę i dlatego nie będę się bawić w korygowanie wykroju pod kątem zwężenia ramion. Luźniejsza pacha nie zaszkodzi ;-)


 Tylna część rękawa – ta sama korekta. Trochę więcej w obwodzie… Widać wyraźnie, że jeśli po przymiarce okaże się, że przesadziłam z dodawaniem zapasu – nie będzie problemu z powrotem do rozmiaru 50.




Skracam formę dołu. Płaszczyk z żurnala ma długość 110 cm, mnie zadowoli jakieś 70 – 72. Muszę jednak pamiętać, że jestem niska i skrócę nieco górną część w okolicy talii. Zamiast skracać formy górnych części nad talią, a dolnych – pod talią – nie dodam po prostu dodatku na szwy /albo dodam go tylko minimalnie/ w talii. Pamiętając, że to kurtka ;-) Gdyby to była dopasowana bluzka – zrobiłabym inaczej. ;-)

Żeby mieć pole manewru – nie wyliczam dokładnie, o ile muszę skrócić formę. Jeśli skrócę ją o 30 cm – pozostanie długość całkowita 80 cm, więc nawet po skróceniu w talii będę się mogła zdecydować, czy kurtka ma mieć 70, czy może jednak 75 cm. A to – po przymiarce.

Odmierzam 30 cm od krawędzi dołu, zaznaczając kreseczką na liniach szwów i w jeszcze paru miejscach. Łączę linijką znaki na liniach szwów, żeby sprawdzić, czy kreseczki leżą wzdłuż linii prostej. Jest niewielki odchył /jakieś 2-3 mm/, więc mogę wyznaczyć nową krawędź dołu rysując po prostu linię prostą od linijki.



 Część dolna boczna – tu widać wyraźnie, że dolna krawędź biegnie łukiem. Znów zaznaczam kilka kreseczek odmierzonych od dolnej krawędzi…


…ale tu już muszę połączyć je ręcznie, wyznaczając nową, łukowatą krawędź dołu.



Wycinam formy z papieru tnąc po liniach a to czerwonych, a to czarnych, a to zielonych ;-) 



Zobaczymy po pierwszej przymiarce, czy moja praca miała sens ;-) Zestresowana jestem okropnie, biorąc pod uwagę, że nie mam pewności co do jakości konstrukcji żurnalowej... Ech...







środa, 21 marca 2012

Pojedynek z arkuszem


Tak… Generalne zasady obmyślone – czas zabrać się za kopiowanie formy i jej przemodelowanie na moje potrzeby…

Od czasu do czasu pada pytanie – jak kopiować części wykrojów? W dawnych, przaśnych czasach, kiedy nikt nie słyszał jeszcze o recyklingu czyli ponownym obiegu ;-) używałam kalki maszynowej /kto dziś ją pamięta?/ układając ją starannie na rozłożonym, olbrzymim arkuszu gazety /kto pamięta dzienniki w formacie A0?/. Nie był to najlepszy wariant. Nie sposób było być w 100 % pewnym, że skopiowało się wszystkie linie i znaczniki wykroju, kalka też bywała złośliwa i lubiła się przesunąć, omijając kawałek wykroju. No i brudziła… Ale nie pamiętam, czy można było sobie ot tak, bez problemu, kupić półpergamin… Chyba nie. Niektórzy używali kalki technicznej – ale jej nie lubiłam – bo była krucha i format nie ten. Innym wariantem była cienka bibułka dekoracyjna – ale jej wiotkość mnie odpychała, no i znów – kiepski format…

Teraz już można kupić półpergamin ;-) Biały lub lekko kremowy papier w formacie A0, półprzejrzysty i wystarczająco mocny. Używany wciąż w niektórych sklepach spożywczych do zawijania towaru. Można go kupić w sklepach papierniczych – na arkusze, lub w hurtowniach – na wagę.

Papier układa się na arkuszu z wykrojami. Ale – zanim zrobi to osoba zupełnie początkująca, zapewne wpadnie w popłoch na widok tych wszystkich krzyżujących się linii i znaczków.

A kiedyś były gęstsze ;-)

Tu mogę polecić początkującym – po odnalezieniu poszukiwanej części wykroju  - poprawienie linii grubszym pisakiem. Wszystkich linii – nie tylko obramowania wykroju, ale linii kierunku nitki, znaków spotkania, talii, linii kieszonek, cięć, stębnówek… Wszystkie są zaznaczone na miniaturce formy, znajdującej się we wkładce z instrukcjami. Po prostu – trzeba porównać, czy wszystko zostało przez nas odnalezione /co czasem nie jest łatwe ;-)/ na arkuszu wykrojów.

Na zdjęciach /te – później ;-)/ widać, że przyklejam papier do arkusza z wykrojami kawałeczkami taśmy malarskiej – bez niej nie zaczynam ;-) Oczywiście, można i nie przyklejać, ale to naprawdę ułatwia życie – papieru nie trzeba wciąż przytrzymywać, nie trzeba kontrolować, czy się nie przesunął – zwłaszcza w przypadku form dużych czy raczej długich, można sobie całość obracać do woli,  Można używać tzw. gęsiej skórki, ale taśma malarska ma tez i inne zastosowanie…

Zdarza się, że papieru nagle zabraknie /wykorzystuję wtedy stare formy sklejając je ze sobą/, albo że forma składa się z dwóch części, które należy skopiować i skleić. Do sklejania papieru używam właśnie tej taśmy. Jest szersza niż gęsia skórka i daje pewniejsze połączenie, a w odróżnieniu od taśmy bezbarwnej – można po niej kreślić pisakiem.

Kończę ten wpis – za długie teksty odstręczają i zniechęcają do czytania ;-)

Jakieś pytania? :-)

sobota, 17 marca 2012

Czas się sprężyć.



Zachciało mi się kurtki wiosennej, albo na chłodne dni lata… Tymczasem – za oknem jak jest, każdy widzi ;-) Przynajmniej w Opolu i przynajmniej dziś. ;-) Powinnam raczej coś mocno letniego wziąć na warsztat. No ale – pogoda zmienną jest i może kurtka tak czy siak się przyda.

Postanowiłam pójść po większej linii oporu ;-) i uszyć ją z żurnala, z którego szyję rzadko. Zresztą – chyba jest już nie do kupienia w Polsce. Bo kiedyś był. Ale – nawet wtedy, gdy kupowałam go dość regularnie, obsługa sklepu nie wiedziała, że go sprzedają ;-) Czyli – dość niszowy był.

La Mia Boutique. Kiedyś wychodził nawet po polsku…

Numer stary, z listopada 2002, ale nie o to chodzi, w którym roku wydany, tylko – czy konkretny fason mi się podoba. A podoba się. Mam zamiar uszyć nie płaszczyk, a kurtkę – czyli skrócić wykrój, no i trochę go ozdobić, jeśli mnie przy szyciu coś nie trafi. ;-)



Dlaczego piszę o większej linii oporu? Ano właśnie…

Po pierwsze – wydawnictwo w języku zupełnie mi obcym, bo włoskim ;-) Półtora roku łaciny w liceum pomoże tylko troszkę ;-)

Po drugie – zupełnie inna rozmiarówka, więc trzeba będzie pokombinować.

Po trzecie – niewiele szyłam z tych żurnali, więc ciężko mi powiedzieć, na ile są rzetelne pod względem opracowania technicznego modeli. Z Burdy mogę szyć na siebie w ciemno – wiem, gdzie skrócić, a co wyrzucić ;-) Tu – będzie zagadka…

A więc /nie zaczyna się zdania od „a więc’, jak mawiała moja polonistka/ - pierwsze koty za włoskie płoty.

Zajmijmy się tabelą rozmiarów.

Takie pytania często padają w różnych krawieckich miejscach w internecie, które odwiedzam. "Moje wymiary zupełnie nie zgadzają się z tabelą".

No i dobrze – moje też ;-) Tabele zawierają wymiary uniwersalne, a jeśli coś jest uniwersalne, to małe jest prawdopodobieństwo, że na kogoś będzie pasowało w 100 %./

Trzeba się zmierzyć – najlepiej w miejscach wskazanych w tabeli – i porównać swoje wymiary z wymiarami w tabeli.

W zasadzie nie mierzę wykroju. Wykrój zawiera dodatki na luz – na ten nadmiar materiału, który pozwala na w miarę nieskrępowane ruchy. Dodatki na luz wyznaczają też  styl – inne będą w bluzce „przy ciele”, a inne – w luźnej. Oczywiście, wiele osób narzeka, że gotowe wykroje są za luźne, mimo obmierzenia się i wyboru właściwego rozmiaru – ale zauważyłam, że tak się dzieje w modelach, które łatwo jest dopasować. Poza tym – łatwiej kijek pocienkować… ;-) I trzecia rzecz – wiele osób nosi teraz ciuchy mocno dopasowane, wręcz z krawieckiego punktu widzenia za ciasne /pozwalają na to nowoczesne materiały, zwłaszcza te z dodatkiem lycry czy elastanu/. Modele z żurnali w zasadzie takie nie są…

Napisałam – wykroju czy inaczej mówiąc formy - w zasadzie nie mierzę. Otóż – to, co mierzę /co zdarza mi się mierzyć i korygować na moje potrzeby przy odrysowywaniu wykroju/ to parę wymiarów, co do których wiem, że się różnią od „wymiarowych” i nie poprawione zrujnują końcowy efekt.

Skąd wiedzieć, które to są wymiary? Otóż najczęściej te, z którymi mam kłopoty mierząc gotowe ciuchy ;-)

Mam ramiona szersze w obwodzie, niż ustawa przewiduje /ba, w dodatku jedno bardziej ;-)/ - i często taka np. kurtka jest dobra w talii i biodrach, a rękawy… Szkoda gadać. Mierzę szerokość rękawa w wykroju, sprawdzam, czy mi odpowiada i czy trzeba coś dodać, albo nie.

Jestem niska – długość tyłu i przodu do poprawienia. Tu jednak nie mierzę wykroju – odejmuję potrzebne centymetry porównując moje wymiary z tabelą.W spódnicach i spodniach – z powodu wzrostu, a raczej jego niedoboru ;-) – koryguję często głębokość przodu i tyłu, ale nie w każdym modelu. W modelach z krojem zwanym francuskim czy też princess – muszę sprawdzić wysokość biustu ;-) No i tu – mierzę formę. Oczywiście – nie omijają mnie - też za sprawą wzrostu - poprawki w długości rękawów i nogawek.

Mam ramiona węższe, niż wypadałoby ;-) Muszę na to uważać krojąc modele na ramiączkach krojonych z całości albo z karczkiem oraz takie na przykład modele raglanowe. Powinnam zwracać na to uwagę przy każdym modelu, ale nie zawracam sobie głowy aż tak ;-)

No i kiedyś stresowałam się głębokością dekoltu, teraz – jakby mniej ;-), ale w niektórych modelach – warto pomierzyć i to, porównując z formą.

Tych detali i miejsc po skrojeniu – albo nie da się poprawić, albo nie da się poprawić z zadowalającym efektem.

Czy „przemierzam się” często? Jeśli szyję często – to nie, ale co jakieś trzy miesiące – warto to zrobić… ;-)

Wracajmy do naszych baranów, czyli włoskiego żurnala.

Włoskiego żurnala z włoską rozmiarówką. I tu jest pies pogrzebany. Trzeba schować w kieszeń przyzwyczajenia i zmierzyć się z niecodziennością ;-)

Wstępnie określając potrzebny rozmiar w zasadzie mogę skupić się na obwodach biustu, talii i bioder. Fason kurtki jest taki, że przygotowując wykrój dla siebie powinnam skorygować długość w talii, sprawdzić obwód rękawa i oczywiście jego długość. Szerokość ramion skoryguję po przymiarce.

I tu – proszę bardzo, tak oto wygląda tabela włoska:

                                          rozm.48            rozm.50         rozm.52

obwód biustu                         104                 108               112
obwód talii                              80                   84                 88
obwód bioder                        108                 112               116

Porównując ze swoją żywą bryłą – potrzebuję skroić w okolicach biustu wg włoskiego rozmiaru 48, a w okolicach bioder – włoskiego 52… Talia w ogóle jest zagadką, bo ja jej za bardzo nie mam ;-), a Włoszki – patrząc na tabelę, mają, i to bardzo ;-), więc talię powinnam kroić z rozmiaru większego niż biodra… Nie przemawia to do mnie. Po prostu – dodam na szwy troszkę więcej, niż ustawa przewiduje. Szwy dookoła talii są 4, pół centymetra na każdym dodatku na szwy da mi 4 cm, więc powinnam dać radę…

Zobaczymy...

piątek, 16 marca 2012

Na Bloggerze od marca 2009…


Na Bloggerze od marca 2009…

No nie, wierzyć się nie chce, że tyle trwało obnoszenie się w myślach – zaczynać, czy nie? I jeśli zaczynać – to po co właściwie?

I dlaczego?

Dlaczego – to może i wiem. Bo szyłam, szyję i szyć będę. I o tym moim szyciu chcę pisać. Nie, nie pisać – podzielić się nim. Nie – chwalić – bo jakoś nie czuję takiej potrzeby. Za długo szyję, za wiele rzeczy uszyłam… To trochę moja codzienność /no dobrze – nie szyję codziennie ;-)/, taka oczywistość. Nikt się przecież nie chwali tym że chodzi, je, śpi… Ale jeśli ktoś mnie zapyta, jak ja to robię i czy nie mogłabym pomóc – to dlaczego miałabym powiedzieć „nie!”?

Szyję z jakiegoś powodu i po coś. Jeśli dla siebie – to dlatego, że coś mi jest potrzebne i po to, żeby się po raz kolejny sprawdzić. Zobaczyć, jak wyjdzie, czy się udało. To będę wiedziała tylko ja. Ja najlepiej. Nawet, jeśli komuś się nie spodoba, a ja sama jestem zadowolona – to nie bardzo się przejmę. Ba – jeśli ja sama nie będę zachwycona – to pochwały innych nie zmienią mojego zdania.

Jeśli szyję dla kogoś – to dlatego, że ktoś mi zaufał i powierzył w moje ręce czy to coś do przeróbki, czy materiał do uszycia. Wtedy mam okazję się sprawdzić – i przekonać się, czy moje wrażenia z efektu końcowego są spójne z wrażeniami tego „ktosia”.

Dlatego – nie będę tu pisać i wklejać zdjęć po to, żeby słuchać ochów i achów. Nie spodziewam się ich zresztą. Za to – bardzo chciałabym, żeby czytelnik bloga /o ile się jakiś znajdzie ;-)/ podrzucał mi jakieś tematy, z którymi mogłabym się zmierzyć i spróbować pomóc. Jakieś kłopoty z modelowaniem, krojeniem, dopasowaniem, szyciem – choćby te najprostsze. Zresztą – czy takie są? Dla początkującego wszystko może być trudne, a doświadczonych chyba nie uświadczę wśród czytelników mojego bloga /o ile się jacyś w ogóle znajdą ;-)/

No więc – pozdrawiam was, moi ewentualni czytelnicy!