Obserwatorzy

niedziela, 17 marca 2013

Zgłoszenie poszło...

Namówiona, ba – przekabacona, żeby wziąć udział, przez Bezdomną Wiolettę z Szafy – wysłałam zgłoszenie. Poszło i zostało przyklepane przez organizatorów. Zgłoszenie do konkursu Łucznika na Szyciowy Blog Roku 2012. Akurat czasowo bardzo ładnie mi się zamknęło – bo równo rok temu zaczęłam bloga pisać i publikować.



Serdecznie zapraszam do głosowania, które zacznie się 18 marca i będzie trwało do 26 marca. Z góry dziękuję za każdy głosik.

Co z tego wyjdzie? Nie wiem ;-) Jeśli nic – szat rwać nie będę, bo czy ma sens niszczyć swoje dzieła? :-)

sobota, 16 marca 2013

Bluzka niepojęta – czyli znów trochę o dzianinie

Uszyłam bluzkę, ale nie mam pojęcia zupełnie, dlaczego akurat tę. Fason trochę oklepany, materiał – czarna bawełniana dzianina, a przecież idzie wiosna i aż się prosi o żywe, jasne kolory...

Na swoją obronę mam tylko to, że materiał leżał już pod ręką, czarna bluzka to element programu obowiązkowego każdej szafy, a z wiosną ma tyle wspólnego, że ma rękaw 3/4...

No i niepojętość postu ma jeszcze jeden aspekt – niepojęcie źle wyszły zdjęcia, a niby światła było dość...

Wracając do bluzki - jak zwykle ostatnio – Knipmode, dodatkowy zeszyt do numeru marcowego z 2011 roku. Na zdjęciu jej oczywiście nie widać, więc odpuszczę sobie zdjęcie.

Cóż mnie w trakcie krojenia i szycia spotkało po drodze, o czym jeszcze nie pisałam? Może sposób, w jaki kroiłam elementy rozszerzające albo zwężające się do dołu? Dokładniej – na poziomie dodatków na szwy? A jeszcze dokładniej – rękawy oraz dolne części przodu i tyłu?

Warto zastanowić się i zdecydować w takim przypadku od razu, jaka będzie ostateczna długość tych części. Wykrój rękawa skróciłam, bo mam krótsze ręce, a za tym od razu poszło zwężenie go do dołu, żeby zachować proporcje. Zwykłe ciachnięcie wykroju od dołu skutkowałoby rękawem szerszym u dołu, niż powinien być. Nie było z kolei potrzeby zwężania go robiąc zakładki nad i pod łokciem – bo rękaw niezwykle prosty w formie. Zdecydować trzeba też, jaka będzie wielkość dodatków na podłożenie. W wypadku dzianiny standardowe 1,5 – 2 cm nie zdadzą egzaminu. Tak wąskie podłożenia z dzianin mają większą albo mniejszą tendencję do wywracania się, przekładania na prawą stronę pokazując to, co do pokazania nie jest przeznaczone. Im bardziej brzeg dzianiny roluje się po przecięciu jej w poprzek, tym ta skłonność większa. Lepiej jest dodać 3-4 cm na podłożenie, bo tylko taka szerokość gwarantuje, że niespodzianek z wywijaniem się nie będzie.

Mając taki plan ułożony można się zabrać za krojenie – a tu z kolei trzeba pamiętać, że zwykłe przedłużenie części, które się poszerzają albo zwężają do dołu, zupełnie nie zda egzaminu. Po podwinięciu sporego zapasu okaże się, że podłożenie sprawi kłopoty podczas przyszywania - będzie za obszerne – albo za skąpe.

W takich razach robię jak tu: zostawiłam więcej zapasu na dolnych krawędziach wykroju, dodałam 4 cm na podłożenie, które następnie założyłam do góry, na wykrój, i docięłam zgodnie z zapasami na szwy na dole rękawa.



Dekolt bluzki wykończony jest obłożeniami skrojonymi łącznie z częściami przodu. Podkleiłam je paskami sztywnika mając papierowy wykrój wciąż przypięty do skrojonych przodów, bo dzianina jest bardzo cienka i na pewno rozciągnęła by się na skosach.

Podkleiłam sztywnikiem odszycie tyłu i przyszyłam do podkroju szyi. Teraz przyszło mi zszyć szwy ramion. Na linii ramion – równoległe, ale na odszyciach – już nie bardzo...



Najpierw spięłam szpilką nasadę obłożeń dokładnie w miejscu, gdzie brzegi obu części przestają się ze sobą „zgadzać” i nie dają nałożyć na siebie. Potem spięłam linię ramienia.
Zszyłam szew ramienia, igła maszyny znalazła się w miejscu wbicia pierwszej szpilki.



Z igłą wbitą w materiał podnoszę stopkę maszyny i przekręcam zszywane brzegi, układając je równolegle.



Szyję do końca szwu. Po wywinięciu obłożeń pod spód widać, jak wszystko ładnie się układa.



Jakoś trzeba wzmocnić szew ramienia. To będzie najbardziej obciążony szew bluzki. Zwykle wszywa się albo paseczek dzianiny, z której szyje się dana rzecz /błe.../, albo tasiemkę ze skosu /nie mam pod ręką/, albo wąską silikonową gumkę /tym bardziej nie mam/. Z tego, co pod ręką – zastanawiam się nad satynową wstążeczką /jakoś mi nie pasuje/ albo wąską czarną gumką /za sztywna/... I wtem – olśnienie! Moja bluzka? Chcę ładnie? I starannie? Czarny kordonek, igła – i wyszywam rząd łańcuszka tuż nad szwem ramienia. Prawda, że to najładniejsza wersja?



Upinam zakładki na przodzie, zszywam dolne części bluzki, zszywam szwy boczne, potem – górę z dołem. Zabieram się za rękawy – zszyłam szwy boczne – i tak teraz wygląda dół rękawa z podłożeniem:



Zaprasowuję do wewnątrz obrzucone podłożenie. Zabiorę się teraz za przyszycie go podwójną igłą, podobnie jak to robiłam w sukience na wakacje. Tym razem dzianina jest zdecydowanie bardziej wiotka i na pewno nieco się pod stopką maszyny rozciągnie. I szew będzie pofalowany. Nie zawsze się go da przywrócić do porządku prasując żelazkiem.

Trzeba przeanalizować sytuację. Dzianina rozciąga się pod stopką. Dlaczego? Bo transporter ja przesuwa i w trakcie tego naciąga. Maszyna przeszywając ścieg utrwala to rozciągnięcie i mamy pozamiatane.

A na ile rozciąga się dzianina? Na tyle, na ile rozciąga się jej najmniej rozciągliwe włókno... No to dorzucę jej takie.

Przyfastrygowuję podłożenie do wierzchu rękawa robiąc to dokładnie na takiej wysokości, na jakiej będzie przebiegał szew podłożenia. Fastryguję porządnie, wiążąc supełek na początku nici, a koniec szwu zabezpieczając tak, żeby się fastryga nie poluzowała. Musi być lekko napięta i stabilna.



Dokładam maszynie drugą szpulkę nici, zakładam podwójną igłę i szyję po prawej stronie tak, żeby fastryga znajdowała się między igłami. Można się posłużyć taką stopką z uwagi na lepsze pole widzenia, albo stopką przeźroczystą. Transporter podciąga materiał, ale ten z kolei się nie rozciąga, bo przytrzymuje go fastryga.







Paskudne zdjęcie... Fastryga wypruta, szew jeszcze nie przeprasowany. Widać mimo tragicznej jakości zdjęcia, że dzianina nie faluje.



Dla porównania, żeby nie było, że to sprawka maszyny, która pewnie dzianiny nie rozciąga wcale ;-) Taki sam szew, uszyty wzdłuż obrzuconego brzegu, ale „od ręki”, bez fastrygowania. Widać falowanie...



Wszyłam rękawy, podłożyłam dół bluzki. W sumie – szyło się ją lekko, łatwo i przyjemnie... Tak, żeby nabrać chęci do uszycia następnego ciuszka... Wiosennie jakby – mimo śniegu za oknem i czerni dzianiny...



No i dziś minął równo rok do pierwszego wpisu... :-)