Dzianina się rozciąga podczas szycia - chyba że umie się sobie z nią poradzić.
Dziś skracałam wąskie spodnie z mięsistej, ciężkiej dzianiny. Przyjaciółka mi je przyniosła do skrócenia - próbowała oddać je w tym celu do zakładu krawieckiego, ale pani krawcowa nie podjęła się tego. Stwierdziła, że spodnie są cięte laserowo /a gdzie tam.../, że będą falowały po skróceniu i że trzeba mieć specjalną maszynę, by się to udało.
Dodałabym - chyba że ta specjalna maszyna to maszyna domowa, wieloczynnościowa, dysponująca ściegiem elastycznym krytym... Chyba że się wie, co zrobić i czego użyć...
Jak zwykle - zdjęcia słabe, ale chyba czytelne, jak zwykle - przepraszam, ale nie mam czasu na obróbkę i nie o urodę zdjęć mi chodzi, a o to, co na nich widać.
Skorzystałam tym razem z włókniny Solufix - rozpuszczalnej i samoprzylepnej. Nie chciałam tykać spodni żelazkiem, bo raz - że dzianina ściągaczowa i nie chciała jej rozprasować, dwa - że skład grożący wyświecaniem się /wiskoza z elastanem i innymi domieszkami/, więc tym razem freezer paper odpada.
Wybrałam podszycie ściegiem krytym - elastycznym, bo spodnie są z tych eleganckich i chciałam zaoszczędzić im szpecącego szwu widocznego na prawej stronie. Spodnie miałam skrócić o 4 cm, wycięłam więc pasek solufixu szerokości 8 cm, by objąć nim cały zasięg pola szycia. Przykleiłam go po prawej stronie spodni.
Upięłam dół nogawki szpilkami przygotowując je do szycia ściegiem krytym. Solufix "unieruchomi" bardzo rozciągliwy materiał zarówno po prawej, jak i lewej strony stopki maszyny. Podklejony materiał można było po prostu załamać na linii szycia, bo solufix go usztywnił. Sama mięsista dzianina tak by się nie poddała...
Przyszyłam podłożenie ściegiem krytym elastycznym. To zdjęcie zrobiłam podszywając drugą nogawkę, za bardzo się pośpieszyłam z pierwszą i nie "cyknęłam". Widok od lewej strony szwu, wyraźnie widać jego rysunek.
Odkleiłam i odcięłam nadmiar solufixu. Nie chciałam prać całych spodni, więc zebrałam go mokrą gąbką. Chwilę trwało, zostały drobinki kleju, ale znikną po praniu i gruntownym zamoczeniu.
I tu - miła niespodzianka, bo odcięty kawałek solufixu mogłam użyć do drugiej nogawki, wciąż wystarczająco się kleił.
Przygotowałam też drugą, bardziej ekonomiczną opcję. Podłożyłam nogawkę, fastrygując ją ręcznie dwukrotnie, niedługim ściegiem, by porządnie "unieruchomić" materiał.
Ułożyłam materiał jak do szycia ściegiem krytym, po czym - by przytrzymać materiał po lewej stronie stopki, żeby się pod nią nie rozciągał - nakleiłam na niego wąski pasek solufixu.
Tak to wygląda po prawej stronie, po uszyciu. Nie brałam do ręki żelazka, nie regulowałam docisku stopki, po prostu siadłam do maszyny i szyłam. Nie pozwoliłam, żeby się rozwlekło i pofalowało, więc nie musiałam nic uklepywać, odparowywać ani czarować. Widać niewielkie kreseczki ściegu, ale moim zdaniem to jest o wiele lepszy efekt niż przeszycie ściegiem drabinkowym czy podwójną igłą. A czy można to rozciągnąć? Czy szew nie pęknie? Bo przecież "dzianiny szyje się tylko owerlokiem"... Czy na pewno? :-)