Obserwatorzy

sobota, 15 grudnia 2012

Bluzka w kratkę – czyli odrobina cwaniactwa nie zaszkodzi



Kratka… Jeden z bardziej niewdzięcznych deseni do szycia ;-) Ale sympatyczna w noszeniu. Może doprowadzić do frustracji i wojen, bo nie zawsze da się nad nią zapanować…

Na pewno jest bardziej kosztowna niż gładkie materiały. Im większa kratka, tym więcej materiału powinno się kupić. A jeśli jest do tego asymetryczna… Kupując materiał w dużą, asymetryczną kratkę trzeba się nastawić na zużycie większe nawet o 30 %.

Bo krojąc materiał trzeba kratkę dopasowywać. Niechlujne nie schodzenie się kratki na prostych szwach lepiej pozostawić masowym azjatyckim produkcjom.

Kratce trzeba się dobrze przyjrzeć w sklepie, bo nie ma nic gorszego niż kratka krzywo utkana lub nadrukowana. Wtedy nic już nie pomoże. Kierunek nitki będzie odbiegał od linii kratki, tworząc z nią dowolne kąty i z takiego materiału nic nie wyczarujemy. Materiał krzywo ułożony po tkaniu można próbować ponaciągać, zwłaszcza pod skosem, traktując go tak, jak nasze babcie traktowały /czyli naciągały/ bieliznę pościelową przed maglowaniem. To może pomóc przemieścić się nieco nitkom osnowy i wątku i łatwiej będzie dopasowywać wzór.

Jak zwykle ostatnio - będę szyć po niderlandzku ;-) Knipmode 11/2011, mod.9. 



Przede wszystkim – trzeba się zdecydować, gdzie będzie przebiegać na kratce linia środka każdej z części wykroju. Głównie środka przodu i tyłu. Bo idealnie byłoby, gdyby w obu elementach przebiegała w tym samym miejscu wzoru, w połowie deseniu. Nie można zagwarantować, że zbiegnie się idealnie na szwach ramion, bo w części wykrojów ramię tyłu jest ciut dłuższe niż ramię przodu i po wdaniu materiału kratka i tak się „rozjedzie”.  To samo się z nią stanie w rękawach raglanowych – kratka dopasowana pod pachą raczej na pewno nie będzie już tak miła na szczycie szwu i rękaw nie pogodzi się z przodem ani tyłem ;-).

Materiał pochodził z gigantycznych zapasów ;-), więc postanowiłam kroić możliwie oszczędnie. Z tego powodu środki przodu i tyłu wypadły w tym samym miejscu, ale na bokach kratka nie mogła się zgrać idealnie  wzdłuż poziomych i pionowych linii. Postawiłam na zgranie linii poziomych, bo dysonans w tym układzie jest bardziej widoczny.



To jest górna krawędź tyłu. I widok na równiutko złożony wzdłuż kratek materiał.



Rogi przodu i tyłu wypadły na dolnej krawędzi kratki.



A tu – róg górnej krawędzi bodajże przodu i przedniej części rękawa. Widać tu, że kąt nachylenia obu krawędzi nie jest jednakowy, więc niemal niemożliwe będzie dopasowanie kratek na szwach nasadowych rękawów. Będzie to widać na zdjęciu gotowej bluzki – pod pachą kratka się ładnie zgadza, a im wyżej – tym bardziej się rozjeżdża. Cóż, robię co mogę… Pewne rzeczy są ode mnie niezależne.



Prawa część plastronu przodu. Na jego szablonie – i na szablonie tyłu – mam zaznaczone linie zakładek. Mówiąc szczerze, w momencie zatoru umysłowego można popaść w niezłą konfuzję – co autor miał na myśli i jak do tego podejść. Opisy w żurnalu i na arkuszu wykrojów sporządzone w mało opanowanym przeze mnie języku niderlandzkim. W ogóle nie opanowanym. Czyli – mało przydatne, nawet po skorzystaniu ze słownika czy translatora trudno orzec, czy tłumaczenie oddaje to, co powinno ;-)  Strzałki na liniach wskazują, że owe linie to linie styku załamania materiału – czyli grzbietu zakładki – z odpowiednią linią, do której to załamanie należy przyłożyć. Pokazują jednocześnie kierunek, w którym „kładą się” zakładki. Absolutnie nie są to linie szwów, a za takie można by je wziąć.  Żeby się z tej konfuzji wyplątać – najwygodniej jest ćwiczebnie złożyć zakładki na papierowym szablonie, biorąc do tego fragment z zygzakowato wyciętym brzegiem. Te zygzaki po prawidłowym złożeniu zakładek powinny ułożyć się w logiczną, gładką linię.



Tak, jak tutaj. I teraz właściwie dowolną sprawą jest, czy szwy przytrzymujące te zakładki będą przebiegały przez całą grubość zakładki /czyli 3 warstwy materiału/, inaczej mówiąc wzdłuż wbitych szpilek, czy u nasady zakładki, po jej odgięciu /przez 2 warstwy materiału/ - 2 mm obok. Ja przeszyję przez zakładki.

Na lewej części plastronu są falbanki. Skroiłam je ze skosu, z pasków o podwójnej szerokości, złożonych następnie wzdłuż na pół i zaprasowanych. Zabiorę się za marszczenie.



Przeszyłam falbankę dwukrotnie wzdłuż brzegu ściegiem o największej długości. Za każdym razem wyciągałam dłuższe „ogony” z nitek przed rozpoczęciem szycia, a po jego zakończeniu odcinałam nitki pozostawiając podobne „ogony” po drugiej stronie. Muszę mieć za co wygodnie złapać, żeby ściągnąć nitkę i związać supełek. Pierwszy szew – ok. pół centymetra od krawędzi, drugi – ok. centymetra od pierwszego. Falbankę będę przyszywać pomiędzy oboma szwami, więc odległości te są istotne.



Odnajduję nitki pochodzące ze szpulki w bębenku i pociągając za dwie nitki na jednej krawędzi jednocześnie ściągam falbankę do pożądanej długości – czyli do długości krawędzi, na którą będę ją naszywać. Nitki łatwo zerwać, więc przy bardziej opornych, ścisłych materiałach najlepiej ściągać nitki to od jednej, to od drugiej krawędzi falbanki. Grunt, żeby pilnować jednakowego stopnia naprężenia obu szwów. Wtedy jest gwarancja, że falbanka będzie najrówniej i najładniej zmarszczona.

Po ustaleniu stopnia ściągnięcia falbanki i jej gotowej długości związałam razem wszystkie cztery nitki na jednym krańcu falbanki, to samo powtórzyłam na drugim. Niepotrzebne „ogony” odcięłam, żeby nie wplątywały się w szwy.



Rozprowadziłam marszczenia równomiernie, pozostawiając nie zmarszczone fragmenty na początku i końcu – będą wpuszczone w szwy, a gdybym je zmarszczyła – szwy w tym miejscu mogłyby nie wyglądać ładnie, a dodatki na szwy byłyby pogrubione i uwypuklone.




U nasady plastronu też będzie marszczenie – tu przygotowałam je nieco inaczej, szwem w jednym ciągu, zawracając na końcu marszczenia i szyjąc z powrotem 1 cm dalej. Nitki od górnej szpulki od razu związałam i przycięłam po jednej stronie materiału, pozostawiając „ogony” po drugiej.



Obie części plastronu mam już przygotowane. Przyszyłam je do krawędzi wycięcia na przodzie  bluzki, kończąc szycie w miejscach oznaczonych czerwonymi kropkami.



Dopiero teraz dopasowałam długość marszczenia u nasady plastronu i rozprowadziłam je w miarę porządnie. Związałam i obcięłam nitki pomagające mi marszczyć materiał.

Zrobiłam skośne nacięcia na dodatkach na szwy na przodzie bluzki – od rogu nasady plastronu do końca szwu mocującego plastron.  Bez obawy –nie powinno się nic strzępić, bo cięcia biegnące skośnie w stosunku do nici wątku i osnowy materiału są w zasadzie niestrzępiące się. Gdyby materiał był szczególnie delikatny, albo bardzo rzadko tkany, to w tym miejscu można przed wzięciem w rękę nożyczek nakleić kwadraciki sztywnika, które ustabilizują materiał.



Złożyłam przód bluzki pozostawiając wystające dodatki na szwy nasady plastronu i przyszyłam jego dół  do przodu bluzki, zaczynając i kończąc szew w miejscach oznaczonych czerwonymi kropkami. To te same kropki, co na poprzednich zdjęciach. Pionowy i poziomy szew , którymi przyszyłam plastron, stykają się w tym miejscu.


Zabieram się za rękawy – za wykończenie rozcięć przy mankietach i uszycie tychże.



Skroiłam paseczki plisek do wykończenia rozcięcia, dwa razy dłuższe niż rozcięcie, a szerokie na ok. 3 cm. Nacięłam rozcięcie wg oznaczeń na wykroju. Rozłożyłam je tak, by utworzyło linię prostą. Podłożyłam pod spód pliskę i przyszyłam ją bliziutko brzegu – mniej więcej 2 mm od niej.



Dodatkowo, dla pewności, przeszyłam wąziutkim ściegiem zygzakowym uważając, żeby zygzak nie przekroczył linii szwu prostego.



Zaprasowałam powstały szew w kierunku do wewnątrz nacięcia, pliskę złożyłam tak, żeby niemal stykała się krawędzią z brzegiem nacięcia  i również zaprasowałam.



Tak to wygląda po odwinięciu. Udało się nie zaszyć żadnej zakładeczki, nic nie trafiło pod igłę przypadkowo.



Jeszcze raz składam pliskę – tak żeby jej krawędź wysunęła się milimetr poza szew nasadowy i zaprasowuję. Przeszywam po prawej stronie tuż obok rowka szwu nasadowego pliski. Można było zrobić nieco inaczej. W zasadzie to kwestia wyboru – można ją złożyć tak, żeby krawędź stykała się ze szwem nasadowym, ale wtedy trzeba bardziej uważać przyszywając pliskę maszynowo, bo trudniej jest wyczuć, czy brzegi przypadkiem nie rozsunęły się po lewej stronie i czy szwu nie trzeba będzie poprawiać. Można też pliskę przyszyć ręcznie do szwu nasadowego i właściwie tak powinnam była zrobić, trzymając się zasady „slow sewing”, czyli „nieśpiesznego szycia”…Ok. Poprawię się ;-)



Tak wygląda pliska przyszyta „fast sewingiem” ;-)



Po wewnętrznej stronie, po złożeniu pliski przeszywam krótki, skośny szew. Zabezpieczy rozcięcie przed przypadkowym rozdarciem w razie nadmiernego rozciągnięcia go.

Ułożyłam fałdki po obu stronach rozcięcia i zabiorę się za skrojone ze skosu mankiety.



Przyprasowałam sztywnik o wymiarach gotowego mankietu, bez dodawania zapasów na szwy.

Nie ma chyba jedynej i niepodważalnej zasady mówiącej, po której stronie mankietu, stójki czy kołnierzyka powinno się podprasowywać sztywnik.  Nawet gdyby była – łatwo ją obalić. Jak zwykle – jest to kwestia wyboru. Niektóre materiały wzmocnione sztywnikiem wyglądąją nienaturalnie, niektóre zmieniają swoją fakturę – wtedy dałabym go od niewidocznej strony. Z kolei elementy skrojone ze skosu lepiej ujarzmić, bo podczas prasowania będą pracowały pod żelazkiem /trudno zachować zasadę prasowania zgodnie z kierunkiem materiału/ i mogą powstać fałdki i załamania albo na krawędzi mankietu, albo na linii zszycia z rękawem. Wtedy lepiej ukryć taki feler od wewnątrz i sztywnik przyprasować do części zewnętrznej.

Przed przyszyciem mankietu trzeba złożyć i równo przyciąć względem siebie oba końce rozcięcia wykończonego pliską. Wbrew pozorom całkiem często zdarza się minimalne przesunięcie, które po przyszyciu mankietu będzie gryzło w oczy ;-)






Zwykle najpierw biorę się za wykończenie końców mankietu – będę miała wystające krawędzie po obu stronach, bo zachciało mi się bluzki z mankietami zapinanymi na spinki.

Odwijam końce mankietu prawą do prawej i spinam.



Następnie przeszywam wzdłuż krótszego boku, potem – od brzegu do szwu nasadowego mankietu i rękawa, tworząc jakby jego przedłużenie. Złapałam się na tym, że kiedy robię to jednym ciągiem, szyjąc do rogu sztywnika i potem odwracając całość pod stopką, że mam wtedy większe skłonności do skręcania szwu, a kąt szwu nie jest wtedy prosty. Dwa szwy nie pochłaniają więcej czasu, a efekt jest lepszy. Obcinam róg dodatków na szwy.



Oba końce wykończone, mankiet zaprasowany i jego spód przygotowany do przyszycia do rękawa drugim szwem.



Tym razem ręcznie ;-)



Gotowy mankiet. Bystre oko zauważy, że na poprzednich zdjęciach końce mankietu są dłuższe. Cóż, był to objaw kolejnego zatoru umysłowego – mankiet „spinkowy” nie musi mieć tych końców tak wyciągniętych, ba – nie może, bo wyglądał tragicznie. Tyle dobrze, że prucia nie było – wystarczyło przeszyć dwa szwy na nowo ;-)



Uszyte. Udało mi się w niezmierzonych zapasach odnaleźć guziki zupełnie neutralne, pasujące do koloru bluzki, więc będę mogła założyć i spinki „złote”, i „srebrne”. Spinek w innych kolorach jeszcze nie mam póki co ;-) Ale coś wykombinuję… Można połączyć dwa guziki na stopce. Można zrobić takowe choćby z modeliny. Można kupić… O tym jeszcze pomyślę ;-) Jak Scarlett  O’Hara – jutro… ;-)

No i gdzie tu miejsce na tytułowe cwaniactwo? Ano, szyjąc z kratki trzeba się pogodzić z dopasowywaniem jej na poszczególnych elementach /z różnym skutkiem zresztą/, albo – co się da kroić ze skosu ;-) Jak mankiety i stójkę chociażby. Gdyby oba plastrony nie były takie skomplikowane, a zupełnie gładkie – też skroiłabym je ze skosu. No i wtedy ładnie odznaczałyby się na bluzce. Chociaż na tym zdjęciu widać, jak ładnie udało mi się dopasować kratkę na przodzie, plastronie i osobno krojonej plisie zapięcia – to przez zakładki kratka się poszatkowała i wygląda dziwnie, jeśli zakładki się nie odchylają wyjaśniając, skąd to się wzięło.



A tu cała posągowa postać wciśnięta między zegar, komodę, drugą komodę i kontakt z wetkniętą wtyczką. Do tego dziwne odblaski słońca na ścianie. Cóż… Temat obróbki zdjęć jest mi obcy…Właściwie to na innym zdjęciu wymazałam wszystko pracowicie Gimpem, ale to zdjęcie mi się bardziej podoba… Coś z tym Gimpowym niedouczeniem muszę zrobić – ale może jutro… ;-)












24 komentarze:

  1. Cudownie tłumaczysz. Wszystko jasne i czytelne! Bardzo dziekuję za te wszystkie tricki dotyczące szycia kratki. Mam 2 metry takiego materiału i tak się boję za niego zabrać, że leży już pół roku :)))
    Bardzo fajna ta koszula, szczególnie te falbanki z jednej strony. Wygląda nietuzinkowo i przyciąga uwagę!
    Spasowanie pierwsza klasa! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to znaleźć sobie dobre wytłumaczenie, jeśli coś pójdzie nie tak ;-) Albo nie publikować zdjęcia!

      Ania

      Usuń
  2. Ło matko i córko.....ale lektura i bluzka superowa :D co do zdjeć, jak dla mnie jakbyś nawet dała tu czarne kropy z widocznymi tylko oczami tobym się zachwycała....wiesz że jesteś niesamowita z krawieckiego punktu widzenia??? no osobiście i bliżej Cię nie znam z innej strony więc chwalę z tej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam niejasne przeczucie graniczące z pewnością, że kiedyś na pewno poznamy się osobiście ;-)

      Przyjrzysz się moim szwom i ściegom i czar pryśnie :-)))

      Ania

      Usuń
    2. hahahah ściągnę okulary :) to nawet w brudnej i dziurawej bluzce możesz siedzieć a ja i tak będę szczęśliwa :)

      Usuń
    3. Obie ściągniemy :-) Zobaczysz, ten dzień kiedyś nadejdzie ;-)

      Usuń
  3. Jak miło, że tak cierpliwie tłumaczysz - wielkie dzięki :)
    A ja szyłam niedawno z materiału w kropki - takie trochę "kopnięte" kropki. Oj też ciężko było dopasować.
    Pozdrawiam
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie to tłumaczysz :-) A bluzeczka pięknie się prezentuje :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. coś wspaniałego - wszystko,
    i bluzka i opis...
    precyzja mnie powala na kolana :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz kobieto anielska cierpliwość: i tłumaczenia, i do szycia takich wymyślnych falbankowych cudeniek - i to jeszcze z materiału w kratkę!
    I choć za falbankami nie przepadam, to muszę przyznać, że ty w tej bluzce wygladasz super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc tez nie jestem "falbankowa", ale że ta bluzka jest taka "pół na pół", asymetryczna - zdecydowałam się ;-) W zasadzie zależało mi na wypróbowaniu, jak na mnie będzie leżał raglan z Knipmode - mam stosunkowo wąskie ramiona, a o dziwo nie musiałam nic przerabiać... Chodzi za mną inna bluzka i to jest wersja ćwiczebna ;-)

      Ania

      Usuń
  7. To, że ja Ciebie uważam za guru krawieckiego, to Ci już wyznałam wcześniej :)Mnie się podoba to , że wszystko jest ładnie wykończone, wyprasowane i dobrze wygląda - bluzeczka tip-top ;)

    pozdrawiam
    "Czasem trzeba"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zadziwiająco dobrze się prasująca bawełna kupiona kilka lat temu w Ikei. Może nie jest materiałem luźnym i dobrze układającym się, ale to, że łatwo się ja prasuje to olbrzymi plus. /Co ja się narobiłam przy dwóch drobnych szwach formujących raglan! Zaszewka nie chciała ładnie "zejść" i jej czubek wciąż był widoczny... Nie mogłam sięgnąć do niej sama - bo zmieniałam przy tym ułożenie ramion... W końcu poprosiłam męża o spięcie tych zaraz na mnie - i wyszło! Dodatkowo mocno rozciągałam czubkiem żelazka okolice szczytu zaszewek i materiał w końcu zaczął bardziej miękko się tam układać. Myślę, że ułoży się ostatecznie w trakcie noszenia./

      Ania

      Usuń
  8. Przeczytałam - nawet dwa razy, obejrzałam fotki, przyswoiłam. Bardzo dziękuję!!! Kratka to materia wymagająca, ale za to jaka wdzięczna, więc warto umieć ją szyć porządnie.
    I bluzka na Tobie jest absolutnie kobieca i bardzo oryginalna przez swoją asymetrię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże ile jeszcze wody w rzece upłynie zanim osiągnę Twoją precyzję w szyciu :) No nic - trza się brać do roboty i szyć. Kratki unikam bo nie radzę z nią sobie ale gdy będę szyć coś "kratkowanego" to znów przeczytam ten tekst dla odświeżenia pamięci. Piękna ta bluzka a tak sobie pomyślałam, ze gdyby była w kolorze krwistej czerwieni to kojarzyłaby się z gorrrrącą Hiszpanią :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bluzka Aniu urocza... choć tez nie przepadam za takim fasonem z racji mojej wielkości w niektórych miejscach to chętnie bym taka widziała w swojej kolekcji.
    Twój dar opisywania wykonania prac jest niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
  11. Serdecznie dziękuję za wszystkie słowa uznania i nisko się kłaniam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajnie wyszła chętnie bym Ci ją podebrała :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, przypomniałaś mi, że jej nie pokazałam gdzie trzeba ;-)

      Usuń
  13. Wow, jestem pod wrażeniem! Wyszło super, a wykrój dosyć skomplikowany i dużo musiało być przy nim pracy. Efekt końcowy sprawia jednak, że widać, że było warto! :) Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowite są te Twoje tutoriale!

    Od dawna skrycie wielbię i podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dobrze napisane .Fachowo i gruntownie pokazane jak trzeba uszyć koszulę

    OdpowiedzUsuń