Zatem – dotarłam do etapu,
kiedy mogłabym wszyć rękawy… Najpierw jednak warto zrobić pierwszą przymiarkę –
bo jeśli coś będzie nie tak, to…
Prowizorycznie wszyłam zamek
– kurtka ma asymetryczne zapięcie i bez zamka przymiarka nie ma sensu.
Widać, że leży nieciekawie.
Podnosi się na karku i dziwnie wygląda. Oszukiwanie się samej, że może wszycie
kołnierza coś zmieni – jest tylko oszukiwaniem się.
Po prostu – wykrój jest
przygotowany dla osoby o mocniej opadających ramionach. Skosy szwów ramion idą
za silnie w dół, szwy osiadają na ramionach, ale tylko w najbardziej
zewnętrznych partiach. W wewnętrznych – bliżej szyi – sterczą wysoko…
I nie pomaga nawet to, że
jedno ramię opada mi „samo z siebie” ;-)
Sposobem na to jest
poprowadzenie nowych szwów ramion. Niby nie ma dużo miejsca do manewru – bo
dodatki na szwy mają raptem 1-1,5 cm, ale to wystarczy. Na zdjęciu widać nowy
szew i poniżej – stary.
Każde majstrowanie przy
szwach kończących się w miejscu otworu na rękaw , albo pod pachą i na główce
rękawa to zmiana wielkości tego otworu i wielkości główki, które przecież muszą
do siebie pasować. Ale – ja już pozmieniałam to i owo – na etapie krojenia /bo
przecież skroiłam szerszy rękaw/ i jestem psychicznie przygotowana na jakąś tam
przeprawę ;-) Zawsze ją zresztą mam, bo taką mam budowę i w związku z tym nie
narzekam i cicho siedzę ;-)
Było nie było – poprawiając
skos ramienia powiększyłam mniej więcej o centymetr obwód otworu na pachę.
Czyli – wszystko idzie w dobrym kierunku, bo linia główki rękawa jest skrojona
większa ;-)
Niby niewiele można było
zrobić – ale wystarczyło, jak widać ;-) Już leży o wiele lepiej. Nie całkiem
idealnie – bo jest jakby za szeroko z przodu, ale spróbuję pokombinować w tym
rejonie później ;-) *
Zszyłam rękawy. Żadnej
filozofii tam nie było – oprócz pilnowania, żeby punkty styczne trafiały na
siebie w obu częściach rękawa. Szwy rozprasowałam i zaprasowałam w kierunku
pachy, a raczej do wewnątrz rękawa. Przymierzyłam rękaw „na
sucho”, bez wszywania – moja fobia rękawowa /wiecznie za ciasne rękawy/ się
przypomina – postanowiłam przeszyć szwy rękawów jeszcze raz, tym razem pół
centymetra od brzegu. Będą szersze o 2 cm w obwodzie.
Główkę rękawa w jej górnej,
wypukłej części przeszyłam najdłuższym szwem maszyny, powyżej linii przyszłego
szwu. Rękaw ma być wszyty bez marszczeń, na płask, ale mi nie o marszczenie
chodzi. Chodzi o wdanie i uformowanie główki rękawa i warto to zrobić od razu
na tym etapie. Bo w zasadzie zawsze – gdyby po prostu próbować wszyć rękaw –
główka rękawa wydaje się za długa, zdaje się nie pasować do otworu, w który ma
być wszyta. To dlatego, że linia, gdzie główka jest mocno zaokrąglona, styka
się z niemal prostą linią szczytu barku. Szew będzie przebiegał 1-1,5 cm od
krawędzi i na prostym brzegu jego długość nie będzie się w zasadzie różniła od
długości krawędzi. Ale gdy weźmiemy się za element przypominający koło – ooo,
jeden centymetr w głąb od brzegu koła daje linię krótszą o 6,28 cm… Dobrze
liczę? Obwód koła to 2PiR, a gdy promień jest większy o 1, to obwód się
zwiększa o 2Pi ;-) Niech mnie matematyk
jakiś poprawi ;-) Tak czy siak – brzeg skrojonej główki rękawa to prawie pół
koła i da się naciągnąć o te 3 cm, gdy przykładać brzeg do brzegu, ale mnie
interesuje dopasowanie linii szwu do linii szwu ;-) Centymetr lub coś koło tego
od brzegu ;-)
Zatem ściągam jedną nitkę
maszynowej fastrygi, główka „sama” ładnie się formuje, marszczy się dodatek na
szew, ale miejsce przyszłego szwu pozostaje nie zmarszczone. Naprawdę, o wiele wygodniej zrobić to teraz,
niż odpruwając do połowy źle wszyty rękaw ;-)
Wszyłam rękaw wstępnie, żeby
się przekonać, jak tam się ma długość szwów ramion i czy przypadkiem nie są one
zbyt szerokie, a rękaw wszyty za nisko. I był ;-) Jeszcze nie biorę do ręki
nożyczek.
Upinam rękaw półtora centymetra powyżej krawędzi ramienia, schodząc
po 6-8 cm do oryginalnego brzegu. Czyli – znów powiększyłam otwór na rękaw.
Znów geometria się kłania ;-) Pilnuję punktów stycznych główki rękawa i otworu.
Ale – mimo powiększenia go okazało się, że rękawa jest o mniej więcej centymetr
„za dużo” – mści się poszerzenie rękawów ;-) Zszyłam jeden szew rękawa tak, jak
przed poszerzeniem.
Teraz – gra ;-)
I leży chyba w miarę
optymalnie…
Kurtka jest dość mocno
dopasowana – ale chodziło mi właśnie o coś takiego bardziej „przy ciele”, do
zakładania na letnie ciuszki…
*No i nie wytrzymałam i
zabrałam się za ten przód. Za szeroko? Gdzie tam – za szeroko. Po prostu – za
ciasno w biuście ;-) Odprułam połowę szwów nasadowych rękawów, napdrułam szwy w
talii, na nowo przeszyłam szwy łączące boczki i przody, dopasowałam szwy nad
kieszeniami, odrobinkę poluzowałam z powrotem rękawy i pozszywałam do kupy ;-)
Dzień się kończy i zdjęcia w związku z tym nie będzie ;-)
Że całe to prucie i zszywanie na nowo to niby głupiego robota?
Gdzie tam, zależy od interpretacji… To tak, jak mieć dwójkę dzieci – jedno
zdolne niesłychanie, a drugie wręcz odwrotnie… I kiedy to mniej zdolne
przyniesie piątkę ze szkoły – to dopiero jest satysfakcja! J Jakoś bardziej cieszą mnie ciuchy, które sprawiały
problemy w szyciu – oczywiście, o ile te problemy dało się rozwiązać!
I jeszcze jedno – skoro
wiecznie mam problemy z rękawami – to czemu od razu nie poprawiłam na swoje
potrzeby konstrukcji rękawa? Bo jak pisałam na wstępie – nie znam jakości i proporcji
modeli z tego żurnala i pierwszy kot z reguły idzie za płot ;-)
HEhe, czytam i czytam i niby robie to samo,ale nie wiedzialam, ze tyle w tym matematyki...W kazdym razie na ramionach faktycznie lepiej sie uklada po splyceniu skosa szwu. A z rekawami u siebie tez mam ostatnio problem. Juz mi sie wydawalo, ze upolowalam idealną dla mnie forme z Burdy - oczywiscie po malych modyfikacjach, ale ciagle cos mi tam nie pasi!
OdpowiedzUsuńTrafiło mi się chyba jak ślepej kurze ziarno, że zaczynałam w miarę "poważne" szycie w latach 80'. Tamta moda była tak nieskomplikowana - a co najważniejsze - nie tak blisko przy ciele, jak teraz. Głębokie i luźne pachy szyje się bardzo przyjaźnie ;-)W sam raz na szyciowy "rozpęd".
UsuńW miarę optymalnie? Jak dla mnie to idealnie no i teraz sobie wyobrażam ile lat szycia przede mną żebym mogła tak napisać a żeby faktycznie tak leżało o ekspresie nie wspomnę po to moja pieta Achillesowa a mam ich pewnie kilka. Wybacz także, że informuję w tym miejscu ale nie mogłam znależć meila, u mnie na blogu czeka na Ciebie wyróżnienie. Uczestnictwo nieobowiązkowe ale info w celu spełnienia zasad musiałam gdzieś umieścić.
OdpowiedzUsuńNo w miarę... Wciąż mam zastrzeżenia...Mając kształty, jakie mam - niełatwo uszyć coś idealnie ;-) Adres mailowy już uzupełniłam w profilu ;-)Jak wspominałam, nie mam zielonego pojęcia o zasadach blogowania - proszę cię, naprowadź mnie na to wyróżnienie ;-) Chciałabym napieścić oczy ;-)
OdpowiedzUsuńOstatnio, na moim blogu, Monika Magdalena, chciała, żebym ją adpotowała - to może Ty zaadpotujesz mnie ? Mieć kogoś takiego pod reką to skarb :))
OdpowiedzUsuńNad adopcją się zastanowię ;-) Ale przyszywaną ciocią mogę być, czemu nie :-))))
UsuńOh Czeremcho- jak dobrze, że w końcu bloga założyłaś :) nauki od najlepszych nigdy nie jest za wiele.... :)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że odkryłam Twojego bloga - to skarbnica wiedzy:)Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń