Obserwatorzy

piątek, 29 czerwca 2012

Wszywam podszewkę – czyżby to nareszcie koniec? ;-)


Wyznaczyłam sobie długość rękawów i całej kurtki. Do długości docelowej dodałam 4 cm na podłożenie – i w rękawach, i na dole kurtki. Podłożenia zaprasowałam. To mi potem ułatwi pracę. Mój materiał dobrze /może nawet – za dobrze ;-)/ „pamięta” zaprasowane krawędzie. Gdyby był mniej pamiętliwy – sfastrygowałabym sobie podłożenia blisko krawędzi – jakieś 0,8 do 1 cm od dołu.

Zabieram się za zszywanie części podszewki.



W jednym z rękawów kawałek szwu zostawiam otwarty – będę przez niego wywracała kurtkę po zszyciu wierzchu i podszewki. Dobrze jest zabezpieczyć paroma ściegami początek i koniec szwów przy otworze – podczas manewrów otwór może się nieopatrznie powiększyć ;-)



Szwy ramion zszywam od strony rękawów, pozostawiając nie zszyty niewielki odcinek, do którego będę doszywała obłożenie /odszycie/ przodów. Wszywam podszewkowe rękawy do podszewki.



Części boczne – o ile pamiętacie – mają na dole łukowaty kształt. Takie podłożenia nie najlepiej się podwija – nie wystarczy po prostu zaprasować. Zostaje niewielki nadmiar materiału tworzący fałdkę. Czasem ta fałdka bywa widoczna  - przebija na prawa stronę po zaprasowaniu, a po lewej też wygląda nieciekawie. Ja po prostu – zawczasu – poprawiam szwy takiej łukowatej części przeszywając je skosem od dołu do linii dolnej krawędzi /czyli – na szerokości podłożenia/. Zaczynam ok. 0,5 cm od linii szwu łączącego części aż do zgubienia na zaprasowanej krawędzi podłożenia.



Przyszywam zewnętrzne krawędzie podszewki do odłożeń przodów.



Teraz mogę już zamknąć szew ramienia.



Przypinam górną krawędź podszewki do górnej krawędzi wierzchu /czyli – na podkroju szyi/ posuwając się od zewnątrz w kierunku środka tyłu. Podszewkę skroiłam z zapasem na szerokości, więc teraz muszę sobie odmierzyć, jakiej głębokości fałdę na podszewce przypadnie mi zszyć.

Mogłabym zaszyć tę fałdę od razu po skrojeniu, ale nie jestem automatem. Wystarczy, że szwy ramion zszyję o półtora milimetra głębiej – i już fałda poszłaby do poprawki. Zamiast poprawiać, wolę zostawić zszycie fałdy na ostatni moment.



No i wykrakałam ;-) Zrobiłam sobie nacięcia na krawędzi podszewki zaznaczając, o ile ją poszerzyłam. Jak widać – po złożeniu podkroju szyi na pół – gdybym zaszyła fałdę wcześniej – zabrakłoby mi teraz podszewki w stosunku do długości podkroju tyłu.

Zaznaczam sobie szpilką, jak głęboka musi być fałda.



Fałdę zaszywam na długości 8-10 cm. Zaprasowuję ją w kontrafałdę, choć spotkałam się z zaprasowywaniem fałdy w jedną stronę. Ja wolę kontrafałdę ;-)

Niektórzy zamiast zaszywać fałdę – marszczą górną krawędź podszewki i tak zmarszczoną zszywają czy to z odszyciem podkroju szyi, czy z samym podkrojem. To moim zdaniem najmniej estetyczne rozwiązanie – jakoś nie mam do niego serca…



Kroję kołnierz. Ponieważ kołnierz będzie wywijany – jedna z warstw kroję nieco większą – o jakieś 5 mm powyżej oryginalnej krawędzi. To po to, żeby lepiej się układał. Ta szersza warstwa jest wierzchnią warstwą kołnierza - trzeba o tym pamiętać przy kołnierzach asymetrycznych...

Kołnierza nie podprasowuję sztywnikiem. Jak i zresztą żadnej z części kurtki. Materiał jest moim zdaniem wystarczająco sztywny i trzymający kształt. Dodanie sztywnika mogłoby spowodować, że kurtka układałaby się jak zbroja, a na tym mi nie zależy.



Spinam kołnierz wzdłuż zewnętrznych krawędzi. Nadmiar szerokości przesuwa się na dolną krawędź.



Przycinam dodatki na szwy na rogach kołnierza. Pozostały dodatek nacinam dość gęsto, prostopadle do linii szwu. Będzie się lepiej układał po wywinięciu kołnierza na prawą stronę.

Widziałam tez pracochłonne nacinanie w ząbki. To może mieć dobroczynny efekt przy bardzo grubych materiałach.



Teraz – gdy zepnę dolne krawędzie ze sobą – widać „brzuszek” powstały dzięki skrojeniu jednej z warstw kołnierza szerzej. Kołnierz „sam z siebie” będzie miał tendencję do wywijania się.

Dla ułatwienia dalszej pracy można tak upięty kołnierz zszyć blisko dolnej krawędzi.



Materiał nie jest ciężki, nie ma odszycia na podkroju szyi z tyłu – nie będę się więc bawić w zszywanie jednej warstwy kołnierza z podszewką, drugiej – z wierzchem kurtki, a potem dodatków na szwy ze sobą. Nie ma takiej potrzeby. Gdyby materiały były bardziej mięsiste – warto byłoby tak zrobić, ale tu…

Spinam kołnierz z podszewką od zamka do zamka – pamiętając, żeby nie podsuwać narożnej części kołnierza za blisko do ząbków zamka. Musi tam zostać miejsce na przeprowadzenie szwu. Czasem nadmiar ambicji szkodzi, - 2 mm od krawędzi ząbków do nasady kołnierza nikogo nie zbawią, a szyć jakoś trzeba ;-)

Brzeg kołnierza wygląda jak pofalowany w stosunku do pokrojów szyi. To dlatego, że znów zszywam linię łukowatą z niemal prostą. Upinając te części pamiętam o pilnowaniu nie krawędzi względem siebie, a linii szwów – tak, jak to było przy cięciu francuskim.

Na tym etapie może się zdarzyć – i najczęściej zdarza się – że kołnierz, a raczej linia jego nasady -  wydaje się za krótki w stosunku do podkroju szyi. To dlatego, że podczas przymiarek – a nawet przez wiszenie na wieszaku czy manekinie – krawędź podkroju szyi, która krojona jest w zasadzie pod skosem w stosunku do nitek wątku i osnowy materiału – rozciąga się. Trzeba ją wtedy przywrócić do porządku, stębnując najdłuższym ściegiem maszynowym i ściągając dolną nitkę na tyle, żeby nie zmarszczyć brzegu, a tylko go wdać. Najlepiej kontrolować to z formą, według której się kroiło.

Mój materiał jest na tyle gęsty, że liczne przymiarki mu nie zaszkodziły ;-) Zatem – rezygnacja ze sztywnika też mu nie zaszkodzi ;-)

Między podszewkę a kołnierz wsuwam paseczek uszyty z podszewki – wieszaczek do kurtki.

Zszywam kołnierz z podszewką i wierzchem kurtki.



Kołnierz ładnie się wywija ;-)



Zabieram się za dolny brzeg. Odmierzam sobie – jak to robiłam na podkroju szyi – jak głęboką fałdę na środku tyłu podszewki przyjdzie mi zszyć. Zszywam ją i znów zaprasowuję w kontrafałdę. Spinam dolne krawędzie prawą do prawej w taki sposób: wzdłuż obłożenia – równo ze sobą, a gdy przechodzę na podszewkę – wysuwam ją stopniowo, by wystawała ok. 2 cm poniżej krawędzi wierzchu. To po to, żeby była trochę krótsza i nie wystawała spod kurtki. Zszywam podszewkę z wierzchem.



Na odłożeniach dodatek na podłożenie przeszywam takim właśnie łukiem – po to, żeby po przełożeniu rogu do wewnątrz nie był on poczwórnej grubości, brzydko odstając i wypychając róg kurtki na zewnątrz.




Odcinam niepotrzebny róg materiału.

Ułatwiłam sobie życie podklejając podłożenie kurtki taśmą do podwijania. Przyprasowałam ją najpierw do podłożenia – równiutko do zaprasowanej wcześniej krawędzi, a potem, na prawej stronie, do wierzchu kurtki. Nie działa to na każdym materiale – na niektórych to widać, krateczki taśmy się odbijają na prawej stronie /w cienkich, wiotkich albo luźno tkanych materiałach/ albo sama krawędź podłożenia bardzo się odznacza /to w materiałach, które nie zaprasowują się „na żyletkę”/. Dodatkowo – na każdym szwie dołu – złapałam kilkoma luźnymi ściegami zapasy na pionowych szwach wierzchu i podszewki. /To samo zrobiłam po wykończeniu rękawów na szwie ramion i szczycie rękawa oraz na jednym ze szwów każdego rękawa./ To po to, żeby podszewka nie przesuwała się i nie odwinęła.

Rękawy z podszewki skracam o ok. 3 cm w stosunku do rękawów wierzchu. Zszywam dolny brzeg wierzchu rękawów z  dolnym brzegiem ich podszewki. Tu muszę pilnować, żeby nie przekręcić rękawa podszewkowego względem wierzchu. Po prostu zakładam kurtkę na siebie, sprawdzam ułożenie podszewki i spinam właściwe szwy ze sobą. Powtarzam manewr z podprasowaniem taśmy i zszywaniem dodatków na szwy.



Przez otwór w rękawie przekładam kurtkę na prawą stronę i zaprasowuję obłożenia i podszewkę. Teraz widać, o ile jest krótsza od wierzchu.



I ostatnia czynność – zszycie po wierzchu otworu w rękawie, przez który przeciągałam kurtkę na prawą stronę i z powrotem…

A na jutro umówiłam się z Natalią na sesyjkę zdjęciową ;-)









1 komentarz:

  1. Odświeżam stary temat, ale dopiero dziś tu trafiłam;)
    Kurczę... Ja wcale nie wyciągam szpilek przy szyciu kiedy wbite są w materiał prostopadle do igły. Parę razy igła trafiła w szpilkę, ale ześlizguje się momentalnie. Zresztą czytałam gdzieś, że niby można tak szyć. Ale faktycznie - dwa razy wyjdzie, a za trzecim maszyna uszkodzona;)
    PS Niech Pani pisze więcej - świetne notki:)

    OdpowiedzUsuń