Tak… Pierwsze i
najważniejsze – czy w ogóle się zabierać za szycie ;-) Przychodzi taki moment,
że nawet jeśli potrzeby niewielkie, a zapału brak – to trzeba go z siebie
wykrzesać. Specjalna okazja się przydarzyła – i trzeba się w coś ubrać… Coś
nowego, w miarę eleganckiego – a najlepiej takiego, żeby nadawało się do
noszenia przy mniej szczególnych okazjach.
Padło tym razem na sukienkę
z holenderskiego Knipmode – nr 6/2012, sukienka 1d. Z krótkim rękawem, paskiem
wstawianym w talii /podniesionej zresztą/ i z układana w fałdy spódnicą.
Kupiłam grubszą dzianinę w
dwóch kolorach – kremową i brązową. Powinno być elegancko, nie krzykliwie – i
może w miarę korzystnie będę w niej wyglądać ;-)
Sukienka jest w rozmiarach
od 34 do 46, a ja potrzebuję o jeden rozmiar więcej…
To nie jest trudne do
zrobienia, gdy wykrój jest wielorozmiarowy.
Każdy element wykroju to na
arkuszu nałożone na siebie formy w kolejnych rozmiarach. Dorysować kolejny
rozmiar to nic skomplikowanego. Część linii na arkuszu są wspólne dla
wszystkich rozmiarów, natomiast kolejne rozmiary stopniowo poszerzają i
powiększają formę. Niektóre linie przebiegają równolegle do siebie na całej
długości, inne czasem zbiegają się w jednym miejscu, by znów się rozsunąć…
Ogólnie – przypomina to trochę perspektywę w rysunku.
Przykładem niech będzie
dodanie kolejnego rozmiaru do górnej bocznej części przodu sukienki.
Dwie linie są wspólne dla
wszystkich rozmiarów – dolna i biegnąca od szczytu biustu w dół. Linie szwu
bocznego, szwu ramion i pachy są we wszystkich rozmiarach równoległe względem
siebie, te od szczytu biustu do ramienia – rozchodzą się nieco.
Zaznaczyłam kropkami róg
pachy i szwu bocznego. Widać, że układają się w jedną linię, a odległości
między nimi są mniej więcej stałe. Kropkę kolejnego rozmiaru umieściłam więc na
przedłużeniu wyimaginowanej linii, w odległości takiej, w jakiej znajdują się
od siebie kropki dwóch – trzech poprzednich rozmiarów.
W ten sam sposób postąpiłam
przesuwając krawędzie szwu ramienia i linię łączącą szczyt biustu z ramieniem.
Natomiast dorysowując pachę poprowadziłam rzędy kropek dodatkowo w trzech
miejscach na obszarze pachy, żeby dobrze wyznaczyć jej krzywiznę.
Punkty styczne ułatwiające
szycie wyznaczyłam wg zasady trzymania się odległości, o jaką odsunięte są od
siebie w poszczególnych rozmiarach. Oczywiście, jeśli punkt styczny jest
wspólny dla wszystkich rozmiarów na arkuszu – to i dla kolejnego też ;-)
Zanim zabrałam się do
krojenia sprawdziłam, czy sama dzianina narzuca mi kierunek ułożenia części
wykroju. Bardzo często bywa tak, że splot dzianiny nie jest stabilny – i wtedy
oczka lecą, że aż miło… Trzeba to sprawdzić - uchwycić uciętą krawędź kuponu palcami
obu dłoni na odcinku 5-7 cm i rozciągnąć ją dość mocno. Potem to samo zrobić na
drugiej krawędzi – i jeśli okaże się, że od którejś z krawędzi oczka będą
leciały bardziej ochoczo, to w jej kierunku należy ułożyć wszystkie dolne
części wykroju. Jest to tak naprawdę górna krawędź dzianiny – w tą właśnie
stronę dzianina „przyrasta” w trakcie produkcji, a elementy wykroju będą leżały
jak gdyby w odwrotną stronę – „góra do dołu”. Dlatego na wykrojach opracowanych
dla dzianin linia kierunku nitki ma strzałkę skierowaną w przeciwną stronę, niż
na wykrojach dla tkanin. Dla tkanin – w kierunku dolnych krawędzi spodni czy
spódnicy, dla dzianin – w kierunku górnych.
A dlaczego to takie ważne?
Bo dzianina jest delikatniejsza i łatwiej ją uszkodzić. A najłatwiej – w czasie
szycia. Czyli najbardziej czułe miejsca odzieży z dzianiny to szwy właśnie.
Szczególnie szwy ramion i szwy w talii – bo na nich „zawieszona” jest bluzka, a
zwłaszcza sukienka. Szwy te dźwigają na sobie cały ciężar sukienki i ewentualne
naprężenia powstające podczas noszenia. Uszkodzona dzianina pruje się – i lecą
oczka. Lecą wyjątkowo łatwo w dół dzianiny – kto robi na drutach ten wie, że
robótkę łatwo jest spruć od góry, a od dołu – prawie niemożliwe, więc prosty
trick z odwróceniem części formy załatwia sprawę lecących oczek…
Nastąpił czas kolejnego
wyboru – decyzji, w jaki sposób wykończyć górę sukienki. W oryginale powinna
być ona zdublowana podszewką, ale materiał, z którego szyję, jest po pierwsze
grubszy, niż sugerowany w żurnalu, a po drugie – elastyczny. Nie chciałabym
dodawać kolejnej warstwy materiału, ani nie stracić na wygodzie – wszak to
wielki plus dzianiny. Za odszycia przodu posłużą środkowe części przodu. Zatem
– muszę przygotować odszycie do wykończenia podkroju szyi z tyłu.
Najpierw jednak bardzo
ostrożnie zszyłam ze sobą obie części przodu i tył – żeby przymierzyć na sobie
i sprawdzić, czy nie ma przypadkiem potrzeby podkrojenia dekoltu głębiej, czy
też jakiejś innej poprawki. Ostrożnie – bo i szyjąc, i ubierając, i prując potem
szwy łatwo jest rozciągnąć i zdeformować surowe, niewykończone brzegi. Potem
bywa bardzo trudno doprowadzić je do porządku… Zwłaszcza brzegi krojone pod
kątem w stosunku do kierunku materiału.
Zaakceptowaną po przymiarce
część tyłu ułożyłam na papierze. Odrysowałam krawędzie podkroju tyłu i szwów
ramion. Zrobiłam to pisakiem do tkanin – na wszelki wypadek, gdyby zdarzyło się
wybrudzić materiał… Na zdjęciu odsunęłam już część z materiału w dół, żeby
lepiej było widać rysunek na papierze.
Chcę, żeby sukienka była
wykończona możliwie porządnie, dlatego szerokość odszycia tyłu będzie zgadzała
się z szerokością odszycia przodu. Przyłożyłam zszyte części przodu, żeby
wyznaczyć tę szerokość.
Zaznaczyłam kilka punktów
orientacyjnych od krawędzi odszycia w odległości równej szerokości tegoż i
połączyłam je rysując w ten sposób dolną krawędź odszycia. Tak przygotowane
odszycie zawiera już w sobie dodatki na szwy! Toteż krojąc odszycie z materiału
nie dodałam już nic po bokach.
Na krawędzie podkroju szyi i
krawędzie ramion naprasowałam pasek flizeliny., żeby je ustabilizować. Zszyłam
szwy ramion, rozprasowałam je i obrzuciłam dodatki na szwy. Materiał jest za
gruby, żeby składać i obrzucać je razem.
Odszycia ułożyłam na
zszytych częściach prawą na prawej. Przyszyłam je – na przodach od miejsca,
które będzie początkiem dekoltu i wyznaczy jego głębokość, na części tyłu –
upinając podszycie od środka tyłu ku szwom bocznym.
Dlaczego nie zszyłam od razu
szwów odszyć? Bo widać na zdjęciu, że nie są one jeszcze połączone… Otóż
dlatego, że człowiek jest tylko człowiekiem. Ręka mogła drgnąć przy
odrysowywaniu odszyć, przy krojeniu, ba – samo szycie nie dzieje się przecież z dokładnością automatu. Milimetr
przesunięcia na szwie to dwa milimetry różnicy w długości krawędzi odszycia… Szwy
są dwa… A ja chcę odsunąć od siebie pokusę dopasowywania jednego kosztem
drugiego – zwłaszcza odszycia kosztem części wierzchnich. Rozciągania albo
wdawania elementów – po to tylko, żeby uniknąć prucia szwu i przesuwania go o
rzeczony milimetr. Wybrałam inną drogę – zszywam szwy odszyć dopiero po
przyszyciu ich do krawędzi. Że więcej przy tym kombinacji? I co w tym złego?
Nie siedzę przy taśmie, nie szyję na czas i akord. Szyję dla siebie i chcę szyć
maksymalnie dokładnie i starannie…
Szwy odszyć zszyte, odszycia
w końcu przyszyte. Małymi zadziorkami na krawędzi materiału się nie przejmuję –
nóż owerloka to wyrówna ;-)
Odwinęłam do góry dolne, nie
przyszyte jeszcze części odszyć przodu.
Złożyłam środkowe wierzchnie
części przodu prawą do prawej, wzdłuż krawędzi środka.
Zszyłam szew środka przodu
części wierzchnich dokładnie do miejsca, w którym znajduje się ostatni ścieg
szwu łączącego przód z odszyciem. Lepiej zakończyć szew o pół ściegu przed tym
miejscem, niż pól ściegu za nim. W przeciwnym razie środek dekoltu będzie się
ściągał i wywijał.
Złożyłam odszycia przodu
prawą do prawej.
Zszyję teraz środkowy szew
odszycia kończąc go znów w miejscu, w którym zbiegały się poprzednio szyte
szwy.
Tak to wygląda po złożeniu –
środek przodu zszyty dwoma szwami, zbiegającymi się w najniższym punkcie
dekoltu – pęknięcia.
Dodatki na szwy nacięte,
rogi przycięte przed wywróceniem odszyć do wewnątrz.
I tak to wygląda po odwróceniu
– od zewnątrz…
A od wewnątrz – odszycia
ładnie dopasowały się do siebie.
Odszycia przodu przyszyłam
do zapasów na szwy części wierzchniej, odszycia tyłu – podszyłam ręcznie. Tak
samo zresztą, jak podłożenia rękawów i dołu sukienki. Wybrałam taki właśnie
sposób z dwóch powodów – sukienka będzie wyglądała mniej sportowo, a po drugie
– już jakiś czas temu postanowiłam bardziej przykładać się do wykończeń swoich
ubrań… Tak się bowiem często składało, że szyte „dla kogoś” wykańczałam o wiele
staranniej, niż „dla siebie”. Bo „i tak
nie będzie widać”. Bo „to i tak od lewej strony”. Bo „to tylko dla mnie – nie
będę mieć pretensji do samej siebie”. Bo „nie muszę się wysilać”…
A właściwie – dlaczego? Dlaczego
nie włożyć wysiłku w coś dla siebie, dlaczego nie zrobić sobie samej
przyjemności – przecież świadomość ubrania się w sukienkę nie tylko przez
siebie uszytą, ale w dodatku uszytą
maksymalnie /jak na swoje możliwości/ starannie i dokładnie – jest niczym
niezastąpiona…
8255
Postanowiłam sobie, że nie
pokażę zdjęcia gotowej sukienki przed połową października. Wtedy bowiem nadarza
się okazja, dla której ją uszyłam. I nie byłoby w porządku, gdybym sukienkę
„puściła w świat” zanim ją zaprezentuję na sobie przed tym dniem.
Tak sobie wymyśliłam… ;-)
Edycja...
Ale –
skoro się rzekło…
Ech...
Edycja...
No i po uroczystości…
Tu powinno dać się usłyszeć
ciężkie westchnienie… Albowiem gdy ubrałam się do wyjścia – rodzony mąż
powiedział: Ale ty jesteś duża w tej sukience…
I jak tu publikować zdjęcie?
Ech...
Dodam tylko od siebie - dekolt mógł sięgać niżej... Ale źle się mierzyło, bo szwy ramion są przesunięte na przód i nie przyłożyłam się ;-)
ale cudo wpis, wnioskuję po zdjęciach na razie - dziękuję, a czytać będę jak wrócę z imprezy :)
OdpowiedzUsuńno dobra... i tak musiałam poczekać na swoją połówkę, to spędziłam ten czas na czytaniu posta... jednym tchem!
UsuńPięknie to wszystko tłumaczysz. Bardzo mi się podoba, że nie piszesz "zrobić tak i na wspak", tylko argumentujesz "dlaczego tak, a nie inaczej".
Dla mnie to bardzo cenne wskazówki, bo w szyciu ubrań dla siebie jestem bardzo początkująca i czasami zastanawiam się nad prostymi szwami :)
Jeszcze raz dziękuję za tak piękne i przejrzyste tłumaczenie :)
Bo ja sama nie cierpię odpowiedzi "bo tak". To nigdy nie jest dla mnie dobre tłumaczenie ;-) Poza tym - szycie, a dokładniej czas spędzony przy maszynie - to dla mnie wspaniałe chwile, bo mogę pomyśleć o tym i owym. Podumać, dlaczego tak a nie inaczej. Oczywiście, w tej chwili ciężko mi powiedzieć, na ile sama sobie pewne rzeczy wyjaśniłam, a na ile wyczytałam tu i ówdzie. Ale jestem pewna w 100 %, że sposób dodawania kolejnego rozmiaru wymyśliłam sobie zanim opublikowano go w Burdzie ;-)
UsuńPoza tym - kiedy się sobie coś w miarę logicznie wytłumaczy - łatwiej zapamiętać pewne reguły. "Że jak to było? Wykrój ułożyć do góry czy do dołu?" A wystarczy sobie skojarzyć widok ramienia z oczkiem lecącym w dół, żeby już wiedzieć, czego chce się uniknąć ;-)
I jest jeszcze jedna sprawa - często słychać narzekania, że opisy szycia w czasopismach są niezrozumiałe i niedokładne. A one są po prostu maksymalnie skrócone, żeby upchać jak najwięcej informacji na jak najmniejszej powierzchni papieru. Wkładki wykrojowej przy takim tłumaczeniu, jak w blogu, wystarczyłoby pewnie na dwa modele ;-)
fantastycznie dokładny opis, chociaż pewnie mnie skręci z ciekawości efektu końcowego :)))
OdpowiedzUsuńNo fajnie tłumaczysz:) Jestem ciekawa bardzo jak wygląda na Tobie:)
OdpowiedzUsuńOgromnie dziękuję za wytłumaczenie o stopniowaniu! Ja przeważnie mam problem, bo męskie wykroje z Burdy zaczynają się od rozmiaru 48 a ja potrzebuję 46. Dzięki Tobie zyskałem kilka wykrojów! :)
OdpowiedzUsuńI pełno innych cennych rad. I tak jak Wiola, fajnie, że nie wyrokujesz samej prawdy absolutnej tylko tłumaczysz co i dlaczego :) Jeszcze raz dzięki!
Pozdrawiam
Pewnie, że możesz sobie zmniejszać wykroje na tej samej zasadzie! Powinno spokojnie zadziałać jeśli pracuje się do dwóch rozmiarów w górę albo w dół.
UsuńBardzo mi odpowiada, że wykroje w czasopismach najczęściej występują w kilku rozmiarach. Lata temu nie było takiej praktyki i mogłam tylko powzdychać do ciuchów, które były na mnie o dwa rozmiary z duże... A ani umiejętności, ani wiedzy nie było na tyle, żeby spróbować coś zmieniać...
o, ulżyło mi po przeczytaniu, że Ty tez czasami najpierw doszywasz odszycia a potem je zszywasz. Tez tak robię jak nie jestem pewna czy wszystko będzie pasowało. Czasem idę dalej w lenistwie i najpierw przyszywam odszycia do przodu i tyłu a na koniec zszywam szwy ramion i boki odszyć, tak za jednym zamachem. Wtedy to mi już wszystko pasuje. Dzięki za post, bardzo pomocy - no i czekam na efekt.
OdpowiedzUsuńZ tymi odszyciami to w ogóle jest problem ;-) Jak z bigosem - szkoła falenicką i szkołą otwocką ;-) Jedne źródła podają, żeby po prostu odrysowywać sobie krawędź od części wierzchniej, inne - żeby konstruować odszycia z linią szwu krótszą o parę milimetrów. Kto wie - może dopasowując odszycia do wierzchu - a nie na odwrót - też tę linię skracam? Nie wiem... Wiem, że ma być jak najlepiej ;-)
UsuńCzekac do polowy pazdziernika, zeby zobaczyc sukienkę na ludziu - jestes okrutna. Ale fajny pomysl z wieszaniem jej za pętelki w pasie. Ja sie jakos przymierzam do dopasowania niektorych wykrojow z papavero do swojej sylwetki, ale poki co mam obawy. Musialalbym wydluzyc gorną czesc, dolną pewnie tez, dodatkowo poszerzyc w ramionach...
OdpowiedzUsuńSposób ukradziony z sukienek do tańca towarzyskiego ;-) Bardzo ciężki dół /im więcej kamieni, tym cięższy/ i bardzo delikatna, przejrzysta góra... Nie mówiąc już o tym, że dół sukienki nie leży na dnie szafy ;-)
UsuńMoniko - na pewno dałabyś radę dopasować wykroje z Papavero. Najważniejsze to porównać swoje wymiary z tabelką. No i nastawić się na to, że pierwszy ciuch może nie być do końca zadowalający ;-)
Na pewno bym dała, tylko mi sie nie chce, hehe...
UsuńKiedy się Ciebie czyta, to aż chce się szyć i wszystko wydaje się takie proste! :))
OdpowiedzUsuńStrasznie długo każesz czekać na pokaz gotowej sukienki- bez serca jesteś! ;)
Bardzo ładna sukienka!!! Należę do "dużych" osób i też lubię takie rozkloszowane sukienki. Buty i korale też super:):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję za podniesienie mnie na duchu... Bo już miałam mieszane uczucia... :-)
Usuńwow, wow,wow!!! Już Cię dodaję do ulubionych! Bardzo przejrzyście wszystko tłumaczysz, ciekawe ilu szyjącym osobą uratowałaś już życie swoimi radami:D
UsuńBardzo dziękuję - taki komentarz to miód na moje serce :-)
UsuńBardzo fajnie wyglądasz! Miło mi Ciebie zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńSukienka jest bardzo ładna i ja bym się słowami Męża nie przejmowała. Leży idealnie! :)
OdpowiedzUsuńNauczyłam się za bardzo nie przejmować ;-) Tym niemniej - dziękuję za wsparcie!
OdpowiedzUsuńWitam,ciszę się że tu trafiłam, fajny przewodnik . Mam pytanie zdaje mi się że flizelinę naprasowałaś na sukienkę , a nie na jej odszycie, czy to ma znaczenie? i jeszcze jedno, podkrój szyi zszyłaś ściegiem zygzakowatym, czy to celowe? Pozdrawiam Gośka :]
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę - i z komentarza, i z nowego gościa ;-) Wracając do rzeczy - flizelinę naprasowałam na sukienkę, bo w tym przypadku jej zadaniem jest utrzymanie kształtu i wielkości podkroju dekoltu. A że jestem fanką przymierzania - to rozciągnięcie i zdeformowanie dekoltu było w moim przypadku całkiem do przewidzenia ;-) Szycie zygzakiem też jest celowe - bo szyłam dzianinę. Prostym ściegiem zszyłam chyba tylko pionowy szew środka - tu z uwagi na to, że szew zszyty ściegiem prostym lepiej się rozkłada na boki i nadaje do rozprasowywania, a sam szew przebiegający w tym miejscu nie powinien być szczególnie naciągany podczas zakładania i zdejmowania sukienki, więc nie musi być bardzo elastyczny.
OdpowiedzUsuńAnia
dzięki za odpowiedz, ale jeszcze jeśli mogę spytać- zabrałam się za szycie spodni typu Leginsy z dzianiny właśnie. Czy tam proste pionowe szwy lepiej szyć ściegiem prostym , czy ze względu na to że będą się naciągały mocno wszerz lepiej zygzakiem?
OdpowiedzUsuńchyba już wiem, przeszyje "średnim" zygzakiem :) właśnie przeczytałam sobie o "sukience na wakacje potrzebnej od zaraz..." :)pozdrawiam serdecznie Gośka
OdpowiedzUsuńJak już○ wszystko przymierzysz i dopasujesz - to nawet możesz dwa razy po tym samym szwie "przezygzakować.
UsuńAnia
O witam Cię matko mojego rodzącego się krawiectwa!!!:-):-):-) Jak dobrze że jesteś! No i oczywiście że ja TU jestem... Jak u Ciebie miło, ciepło, domowo...:-) Już teraz wiem co to podkrój i odszycie. Opisy tych wszystkich rysunków przestają brzmieć jak łacina:-) Na początku czytając je czułam się jakbym czytała jakieś pisma urzędowe:-0 teraz już wiem co "oni" do mnie mówią:-D Jak dobrze ze jesteś i dzielisz się z nami swoją wiedzą. A w swoich wytworach wyglądasz rewelacyjnie! Męża nie słuchaj. Ty, twoja dusza, wytwory i to co tu nam dajesz tworzy jedną piękną całość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno:-)
Tyle komplementów na raz! Dziękuję baaaardzo!
UsuńAnia