Obserwatorzy

wtorek, 25 marca 2014

Skarpetnik i klamernik, czyli domowe przydasie

Czy istnieje coś takiego, jak skarpetkowy potwór? Pamiętam sprzed lat sporą przygarść dziecięcych skarpetek pozbawionych pary, czekających na drugą połowę - bezskutecznie...

Od kiedy zaczęłam używać woreczków do prania bielizny - wszystkie nasze skarpetki tworzą szczęśliwe pary, nierozłączne, aż do końca... W woreczkach lądują też biustonosze /ach, te ich haftki powczepiane, ramiączka poskręcane z innymi ciuchami, rajstopy /które zwykle wyciągałam z pralki w postaci kłębu - potworniaka złożonego z wszystkiego niemal, co w bębnie się znajdowało/, a jeśli jest na to sezon - to szaliki, rękawiczki i sweterki włóczkowe /nie rozciągają się w trakcie wirowania/.

Jakoś tak się składało, że woreczki kupowałam - trzeba mieć trochę instynktu samozachowawczego. Jeśli mogłam taki woreczek kupić za 2,50 złotego - to szycie go nie miało najmniejszego sensu.

Ale - przyszedł taki czas, że ostatni woreczek wyzionął ducha przez dziurę, która nie wiadomo jak "się" w nim zrobiła /podejrzewam mściwe haftki/, a do miasta - 9 kilometrów... Bez pewności, że kupię woreczek za śmieszne pieniądze.

Czyli - szyję.

Już w drugim kartonie znalazłam odpowiedni materiał, haftkoodporny, cienki, szybkoschnący. Zanim powieszę pranie - on już wyschnie. I nie wymagający obrzucania. Stary, poczciwy, niezniszczalny dederon. Z innego pudełka wyciągnęłam - o dziwo - pasujący kolorem zamek błyskawiczny, chociaż byłam przygotowana na dowolny zestaw kolorów. Zamek za długi, ale nie szkodzi. Z dederonu wycięłam prostokąt o podwójnej wielkości przyszłego woreczka, plus dodatki na szwy. /zdj.1/

                                                                           zdj.1
 
 
Przyszyłam jedną część zamka, układając go jak na zdjęciu 2.
 
zdj.2
 
 
 
Założyłam stopkę do wszywania zwykłych zamków i dzięki niej szyłam blisko taśmy z ząbkami. /zdj.3/
 
zdj.3
 
 
Drugą część zamka ułożyłam jak niżej:
 

zdj.4
 
I też przyszyłam blisko ząbków. Zamieniłam stopkę na zwykłą i dodatkowo przyszyłam  materiał do zamka, żeby nie mieć kłopotów z "wchodzeniem" materiału w suwak zamka. /zdj.5.
 
 
 
zdj.5
 
Zapięłam zamek, ucięłam za długi koniec równo z brzegiem materiału. Koniec zabezpieczyłam szyjąc rygielek /szeroki zygzak, szycie w miejscu/ - zdj.6
 
 
 
 
 
 
 
 zdj.6
 
Wszywanie drugiego końca zamka też może być kłopotliwe. Akurat szyjąc ten woreczek nie muszę silić się na precyzję, ale... Jak widać na zdjęciu, sumienne zapięcie zamka do samego końca powoduje rozsunięcie się taśm zamka, który na pewno byłby w tym miejscu źle wszyty. /zdj.7/
 
 
zdj.7
 
Cofam suwak zamka, przypinam szpilkami taśmy do drugiej warstwy materiału w takiej odległości od siebie, w jakiej powinny być, zgodnie z drugim końcem zamka /zdj.8/. Ach, od razu powinnam napisać - że będę szyła tzw. szwy francuskie /bieliźniane/, żeby zamknąć w podwójnie przeszywanym szwie końcówki zamka - zwłaszcza tę uciętą. Zatem wspomniane ewolucje odbywają się na woreczku złożonym lewą stroną do środka, szyć będę najpierw po prawej stronie materiału. 
 
 
 


zdj.8
 
 
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. przeszyłam oba boki woreczka po prawej stronie, o połowę bliżej od brzegu niż robię to zwykle /tzn. zostawiając tylko 5 mm zapasu na szew, czyli miejsca od szwu na zewnątrz/ i po zasunięciu zamka jego taśmy tkwią dokładnie tam, gdzie powinny. /zdj.9/
 
zdj.9
 
 
Zszyty wstępnie woreczek wygląda jak na zdjęciu 10.
 
zdj.10
 
 
Wywracam go teraz na lewą stronę. Końcówka z przeszytymi ząbkami zamka jest trochę uparta i prostuje się. Wystarczy mocno przycisnąć ją kciukiem załamując na linii szwu. /zdj.11/
 
 
zdj.11
 
 
Taki zabieg wystarczy, żeby została tam, gdzie chcę /zdj.12/.
 
zdj.12
 
 
Teraz oba boki zszywam jeszcze raz - tym razem szyjąc po lewej stronie woreczka, jednocześnie chowając w szwie brzegi materiału /szyjąc w takiej odległości od brzegu, żeby nie przeszywać wystających krawędzi - zdj.13/
 
zdj.13
 
 
Dość narażony na uszkodzenia będzie ten kawałeczek szwu, który przytrzymuje początek zamka. Do którego się dochodzi zasuwając zamek i za który się łapie, żeby zamek rozsunąć. Przeszywam ten odcinek kilka razy /zdj.14/ .Dodaję też parę szwów tam i z powrotem przyszywając taśmy zamka do zapasów na szwy - na wylot, szyjąc też i po wierzchu woreczka /zdj. 14 i 15/.
 
zdj.14
 
zdj.15
 





No i tak oto wygląda skarpetnik po uszyciu:
 
zdj.16
 
 
Drugą rzeczą, której pilnie zaczęłam potrzebować, było "coś" na klamerki do bielizny. Bardzo lubię wieszać pranie :-) A od kiedy zamieszkaliśmy w domu - wieszanie prania na dworze to po prostu coś dla mnie... Nie mamy jeszcze "parasolki" do bielizny - trzeba dobrze zastanowić się nad miejscem, żeby nie kolidował z innymi funkcjami ogrodu, nie był w pełnym słońcu itp. No i trzeba ten ogród jako-tako zacząć zagospodarowywać. Kwestia - gdzie zabetonować nogę parasolki - musi być odłożona na później. Ale - że mamy na ogrodzie stare drzewa... linka do prania na razie wystarczy.  Plastikowe koszyczki ani typowe woreczki uszyte na "stelażu" z wieszaczka - odpadają, bo trzeba je co chwilę przewieszać. Wolę coś, z czym mogę swobodnie przemieszczać się wzdłuż linki. Myślałam nawet o torbie zawieszanej na szyi, jak chomąto ;-) ale jakoś nie godzi się... No i chciałabym, żeby klamerki nie wysypywały się z tego, żeby "to coś" służyło od razu do ich przechowywania.
 
Wymyśliłam "klamernik", czyli fartuszek z pojemną kieszenią zapinaną na zamek.
 
Materiał - mocno "wintydżowy" :-), cos w rodzaju nie nabłyszczanej satyny bawełnianej, o archaicznej szerokości 80 cm. Urody średniej, więc na nic innego się specjalnie nie nadający.
 
Szerokość materiału określiła mi jeden z wymiarów fartuszka. Skroiłam - część podstawową 80x45 cm, kieszeń 40x25, pasek 160x9 cm i troczek 30x3 cm. To już z dodatkami na szwy. Dołożyłam biały zamek, dłuższy niż kieszeń - ale to nie szkodzi. Kryty, bo kryte mają miększe taśmy - aczkolwiek wszyję go w tradycyjny sposób.
 
zdj.17
 
Boki fartuszka podłożyłam raz /fabryczne brzegi/, dół - dwukrotnie, przestębnowałam dookoła. Pasek z dwóch kawałków zszyłam w jedną całość, troczek zaprasowałam składając go wzdłuż dwukrotnie i przeszyłam, natomiast brzegi kieszeni po prostu obrzuciłam zygzakiem. Owszem, mam owerlok, ale nie szalejmy - nie chciało mi się go wyciągać i  przekładać nici tylko po to, żeby obrzucić kieszonkę fartuszka. Zygzak zrobi to samo, materiał się przecież nie wystrzępi, a brzegi będą schowane w kieszonce.
 
zdj.18
 
 
Czas na uformowanie wypukłości kieszeni. Złożyłam krótsze brzegi na brzegu dłuższym i przeszyłam rogi pionowym szwem 5 cm od czubka rogu. /zdj.19/.


 zdj.19
 
 
Rogi obcięłam i obrzuciłam ucięte krawędzie
 
zdj.20
 
 
Tak będzie wyglądała wypukłość kieszeni - miejsce na masę klamerek.
 
zdj.21
 
 
Brzegi dookoła kieszeni zaprasowałam pod spód.
 
zdj.22
 
 
Już miałam przyszywać zamek /tak samo, jak w skarpetniku/, kiedy mnie tknęło.
 
 
 
zdj.23
 
Dlaczego by nie dodać jakiejś koronki czy czegoś w tym rodzaju? Przecież mam takie zapasy... Wybrałam kawałek haftu angielskiego. Zaczęłam obrzucać surowy brzeg. Po czym szybko wymieniłam stopkę na owerlokową.
 
Kolosalna różnica w jakości obszycia - zwykłym zygzakiem. Na podłej jakości zdjęciu 24 i tak widać, jak płoza stopki podwija strzępki materiału na brzegu i podsuwa je pod igłę.
 
zdj.24
 
 
A na następnym starałam się uchwycić, jak zielona nitka przekładana jest przez igłę ponad podłużnym przęsełkiem stopki, dzięki czemu szyty ścieg jest luźniejszy.
 
zdj.25
 
 
Na zdjęciu 26 - różnica w obrzuceniu. Ten sam materiał, te same nici, te same ustawienia maszyny. Ścieg po lewej jest węższy, bo nitka jest bardziej napięta, bo materiał nie stawiał wystarczającego oporu. Przez to sam materiał jest też ściągnięty wzdłuż brzegu. Po prawej - zygzak szyty z użyciem stopki do ściegu owerlokowego. Ścieg jest szerszy, nitka luźniejsza, a strzępki są schowane pod spód i "okręcone" nitką. Trzeba zapamiętać, że po lewej stronie materiału wygląda ładniej.
 
 
 
zdj.26
 
 
W sumie okazało się, że i tak niepotrzebnie obrzucałam brzegi taśmy ;-) Ma dość mało zapasu na szew i musiałam ją wszyć dość płytko. Przyszyłam taśmę zamka do kieszeni i jej szerokość była wystarczająca, by ukryć pod nią zapasy - taśmy i kieszeni. Skrupulatnie to wykorzystałam, przyszywając taśmę drugim szwem.
 
zdj.27
 
 
Zapięłam zamek, ucięłam za długą końcówkę, zabezpieczyłam zamek rygielkiem i zaznaczyłam szpilką środek szerokości kieszeni. /zdj.28/
 
zdj.28
 
 
Troczek przyszyłam od strony wewnętrznej - obie jego końcówki w tej samej odległości od środka szerokości fartuszka.
 
zdj.29
 
 
Drugą taśmę zamka przyszyłam do fartuszka - w granicy dodatku na szwy, więc nie stresowałam się jakością szwu. Grunt, że środki kieszeni i fartuszka pokrywają się.
 
zdj. 30
 
 
Podłożyłam zapasy na szwy kieszeni, przypięłam równo szpilkami i przyszyłam kieszeń do fartuszka.
 
zdj.31
 
 
Pora na pasek. Przyszyłam jedną jego stronę do fartuszka - prawą do prawej. Potem odwinęłam pasek prawą do prawej i przeszyłam jego wolne końce kończąc szew u nasady fartuszka,  jak na zdj.32.
 
 


zdj.32
 
Potem zostało już tylko przyszyć drugą część paska, szyjąc po prawej stronie i stębnując przy okazji pasek.
 


 zdj.33
 
 
Tak się prezentuje gotowy klamernik. Troczek przyszyty pośrodku będzie służył do zawieszania go po skończonej pracy - na dworze na drzewie, w domu - jeszcze nie wiem gdzie. A może po prostu - z zapiętą kieszenią, chroniącą klamerki, będzie leżał gdzieś w ukryciu i czekał na następne pranie?
 





 

 

 
 


25 komentarzy:

  1. Niby takie proste rzeczy, ale jakie przydatne! I uszyte perfekcyjnie, jak na Czeremchę przystało :)
    A tkanina na fartuszek moim zdaniem wcale nie jest średniej urody - mnie przypadł do gustu bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że się podobają :-) Postanowiłam zrobić takie tutoriale na nieskomplikowane rzeczy, bo ileż początkujący mogą szyć poszewek i ile ścierek obrębić? :-) Tkanina - no właśnie, niby sama w sobie przyjemna, nie wiedzieć czemu wzór trąci mi japońszczyzną, gatunkowo na bluzkę czy letnią spódnicę byłaby idealna, ale z czym to wariactwo nosić? Tylko na jakieś takie domowe dodatki...

      Usuń
  2. Dlaczego wcześniej nie pomyślałam o uszyciu takiego worka na skarpety ?:Ooo genialne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że skarpety jak skarpety, ale to wyplątywanie z prania biustonoszy i rajstop doprowadzało mnie do szału :-)

      Usuń
  3. Super pomysły, dla mnie uczącej się rewelacja, dzięki. Czy ten materiał na skarpetkowy worek to ja dostanę w sklepie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chociaż nazwa wywodzi się jeszcze z dawnych czasów /dederon - od DDR, czyli NRD :-)/. Najczęściej ten materiał jest kojarzony z fartuchami bez rękawów, zapinanymi z przodu. Podobny jest do materiału na flagi ;-) tyle że jest cieńszy. Równie dobrze sprawdzi się taki worek np. z woalu firankowego czy innej lekkiej i cienkiej tkaniny.Jest dostępny w sklepach internetowych, na allegro - więc i w sklepach stacjonarnych powinien być do kupienia za niewielkie pieniądze.

      Usuń
  4. Pomysł rewelacyjny i jak ślicznie to wszystko uszyte, objaśnione, pokazane. Nic tylko brać się do roboty;)
    Pozdrawiam wiosennie

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam:) no i dlaczego ja tutaj nie dotarłam kilka dni temu, gdy popełniałam swoje pierwsze w życiu poduszki???!! świetne opisy i zdjęcia - podziwiam za skrupulatność, jasność wykładu i do tego te zdjęcia... sama trochę "robię" w podobnych rzeczach i wiem, jakie o wyzwanie i ile czasu... dziękuję tym bardziej, idę po kolejne lekcje:) www.facebook.com/Manualnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie.

      Co do czasu poświęconego na wpisy - to prawda... Uszyłabym kilkanaście takich kompletów w czasie zmarnotrawionym na walkę z oporem materii zdjęciowej /głównie/...

      Ania

      Usuń
  6. Ślicznie wykonane :). Taki skarpetnik faktycznie jest bardzo przydatny w domu. Dobry pomysł żeby samemu sobie uszyć :)

    Zapraszam do siebie
    http://paulijaszyje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno przydasię i w dodatku śliczne!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja szyję tyle lat ale o skarpetniku nie pomyślałam,fajny pomysł moje gratulacje.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny pomysł, rzeczywiście - niby proste, a ile precyzji wymaga. Będę ćwiczyć, może z czasem nabiorę wprawy. Widać że zajmujesz się szyciem nie od wczoraj :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle Twój kurs jest świetny. Taki woreczek na skarpetki to świetna sprawa. Mi regularnie skarpetki najmłodszych właziły między uszczelki przy drzwiczkach pralki :(, ale jak już jedna przelazła to filtru pralki i wszytko zablokowała to był koniec i coś takiego właśnie zmajstrowałam bo inaczej pralkę by mi skarpety zniszczyły :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) A swoją drogą - jak tak małe rzeczy jak skarpetki potrafią skomplikować życie! :-)

      Ania

      Usuń
  11. Witam, mam do Pani pytanie- chcialabym kupic overlocka i maszyne do szycie( jeszcze nie wiem w jakiej kolejnosci;-) prosze o pomoc w wyborze maszyn- 1pytanie: Pfaf czy Singer? slyszalam ze do Singera ciezko jest dostac czesci zamienne a Pfaf jako firma niemiecka nie bedzie problemowa jesli o to chodzi- potrzebuje zwyklej maszyny do szycia, najlepiej bez wyswietlaczy cieklokrystalicznych czyli nie musi byc skomputeryzowana.
    Mam do wyboru Singer 3321 Talent, Singer cofidence 7463, Singer Heavy Duty 4411, a co do maszyn czy overlockow Pfaf to prosze ewentualnie o rade.
    Mam na oku tez maszyny Bernina- tez zwykle bez zadnych bajerow, ale z tym co potrzebne jest w domowym szyciu- zszyc, podwinac, dziurke obszyc, jeansy podwinac, i takie tam.
    Bede baaardzo wdzieczna za odp- pozdrawiam serdecznie-Iwona.
    Bardzo fajny bloog:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki Pani wpisowi poznałam stopkę do ściegu owerlokowego, nie miałam pojęcia dlaczego zygzak marszczył mi brzeg materiału, a Pani bardzo jasno to wyjaśniła. Przygodę z szyciem dopiero zaczynam. Będę częstym gościem bloga z uwagi na bardzo cenne wskazówki i jasny opis! I już zakupiłam stopkę do ściegu owerlokowego, sprawdza się idealnie.
    pozdrawiam
    anny-thing.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. wspaniały post, bardzo ciekawy i czytelny!

    variety-woman.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam pytanie techniczne... :) Jak rozumiem uzywa Pani normalnej maszyny z funkcją szwu owerlokowego + stopka do owerloka? I to wystarcza? Bez tej specjalnej stopki też da się szyć owerlokiem?

    PS cudny ten woreczek na klamerki. :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-)

      Temat wciąż wraca :-) Otóż maszyna do szycia i owerlok to dwa zupełnie różne urządzenia. Szycie owerlokiem i maszyną tak się różnią, jak robótka na drutach i szydełkiem. Kompletnie różny system wiązania szwów, w owerloku - zamontowany nóż. Niektóre maszyny mają ściegi owerlokowe, ale są one po prostu wizualnie możliwie zbliżone do tego, co daje owerlok. Ponieważ są to ściegi typu zygzakowego - maszyna ma tendencję do ściągania tych szwów, które po prostu robią się brzydkie. Zwłaszcza szyte na brzegu materiału. Stopka owerlokowa pomaga rozluźnić ściegi - i szew wygląda ładniej. Można ją wykorzystywać do szwów zygzakowych - tych w których igła nie wbija się w materiał centralnie względem stopki, czyli odpada tzw. zygzak potrójny, w którym każde ramię zygzaka składa się z trzech szwów.
      Natomiast kwestią osobną jest - czy da się szyć dzianiny bez owerloka. Otóż da się, szyje się i można, a czasem nawet trzeba szyć dzianiny maszyną do szycia. Dlaczego i jak - opisuję tu:
      http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/2012_07_01_archive.html

      Ania

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za odpowiedź i link! :) Wreszcie to rozumiem. :) Dodałam już blog do obserwowanych i będę zaglądać. :)

      Usuń
  15. Jak to się stało, że teraz tutaj trafiłam dopiero, to nie wiem. Przejrzystość tych instrukcji jest zachwycająca, jestem w trakcie czytania całego bloga. Mam nadzieję, że ta długa cisza jest tylko chwilowa, bo chętnie jeszcze poczytam. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;-) Cisza jest długa, bo bardzo dużo nagromadziło się na raz... Szyłam dla Juraparku, dla opolskiego teatru lalek, poza tym mnóstwo rzeczy nakupiłam do sklepu - trzeba to opracować i udostępnić... A upały nie służą intensywnej pracy...

      Usuń
  16. Taki klamernik uszyła kiedyś moja babcia i służy nam do dziś czyli jakieś 20 lat.świetny blog!Zapraszam do mnie
    Bymondfee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń