Obserwatorzy

niedziela, 1 lipca 2012

Sukienka na wakacje potrzebna od zaraz – lub czy można szyć dzianiny bez owerloka


Lato pełną gębą, czas się pakować na urlop…

Ba! Tylko co tu spakować?  Sukienki brak. Sukienki nadającej się na wczasy pod namiotem. Czyli – nie gniotącej się, nie wymagającej prasowania, schnącej szybko i najlepiej – wzorzystej, żeby nie stresować się jakimiś plamkami, które nie będą się chciały sprać w warunkach kempingowych.

Takie warunki spełnia tylko… sztucznizna. Plastik jakiś. Tworzywo. Chciałoby się bawełnę, ale kreponów nie uświadczysz, a wszystko inne będzie wyglądało jak krowie z gardła wyciągnięte.

Że gorąco, że pocić się będę? W tych upałach trudno nie pocić się wcale. I tak będę mokra, i tak. Tyle, że na sztucznym tego nie będzie widać ;-) A że wiem do czego służą prysznice, woda i dezodoranty, ba – korzystam z tej wiedzy – to i muchy za mną latać stadami nie będą.


Padło na materiał w serduszka i motylki – czyli w sam raz na lato ;-) Jakaś to dzianina, nie wiadomo z czego… Że sztuczna – to wiem w 100 %... Prawa strona błyszczy się niemal jak satyna, dlatego też i zdjęcia wyszły nie najlepsze – odbijała światło…

Dzianina – czyli koniecznie będę używać igły do dzianin – zwykła igła może poprzecinać nitki dzianiny i wzdłuż szwu powstanie co najmniej rząd dziurek – co najmniej, bo od tych dziurek mogą jeszcze zacząć lecieć oczka…

No i maszynę ustawię na niewielki zygzak, a długość ściegu – powiedzmy – w dolnej strefie stanów średnich ;-) Nie drobniutki, ale nieduży ścieg. ;-) Zygzak pozwala na elastyczność ściegu – prostuje się przy rozciąganiu szwu. Ścieg prosty po prostu by się zerwał ;-)

Nici – zwykłe, maszynowe, poliestrowe, żadne tam elastyczne.

No i teraz kwestia poboczna – czy do szycia dzianin trzeba mieć owerlok?

Moim zdaniem – nie. :-P To znaczy – jest to sprzęt z grupy „przydasiów”, ale konieczny nie jest. Pomaga, ale nie zastępuje maszyny do szycia, a obyć bez niego można się w zupełności.

Wybrałam sukienkę z czasopisma „Knipmode”, w zupełnie mi obcym języku niderlandzkim ;-) Sukienka ma fason długiej podkoszulki z marszczeniem na środku przodu.



Jako że fason podkoszulki, a czasopismo z kraju wysokich, dobrze zbudowanych kobiet – porównałam rozstaw ramiączek i głębokość dekoltu – ten z wykroju z takim, który byłabym w stanie zaakceptować. Przystający do moich parametrów. O ile głębokość dekoltu była ok., to rozstaw ramiączek – już nie.

Przesunęłam ramiączko przodu do środka. Dodatkowo – krojąc – zmniejszyłam też o parę centymetrów podkrój pachy. Wypełniłam go jakby. Tak na wszelki wypadek, gdyby przesunięcie ramiączka miało równać się z wyskakiwaniem biustu z boku ;-)

Ramiączko na formie tyłu przesunęłam do środka o tyle samo.



Wykrój ma na przodzie wyrysowaną jakby literę H. To linie, które przeszyte tworzyć będą tunel marszczenia. Przenoszę je z papieru na materiał używając wyłącznie szpilek. Wybieram szpilki z małymi, metalowymi łebkami, które łatwo przetną papier. Wpinam je na początku i końcu narysowanego schematu, przebijając obie warstwy materiału pod kątem prostym. Aha – materiał złożony jest na pół, wzdłuż linii środka przodu.



Zdejmuję papier przerywając go łebkami szpilek, które zostają na miejscu.



Odginam jedną warstwę materiału dokopując się do jego lewej strony.



W miejscach, gdzie szpilka przebija materiał wpinam po jednej szpilce – To są punkty przeniesione z wykroju, będą się znajdowały po prawej i po lewej stronie linii środka przodu.



Wyciągam szpilki przebijające obie warstwy – najważniejsze punkty schematu mam przeniesione. Początek i koniec pionowej linii oraz jej środek – czyli początek i koniec poprzeczki litery H.



Z tego, co widzę w opisie, potrzebuję 10 cm gumki, którą wg rysunku pomocniczego będę naszywać na poprzeczkę litery H, aby ściągnąć materiał w poprzek przodu. Takie małe kawałki gumki szyje się dość nieprzyjemnie, zwłaszcza kiedy dochodzi się do końca gumki i palce bolą od jej naciągania i przytrzymywania.

Ja po prostu na odmierzam sobie te 10 cm na całym kawałku gumki i zaznaczam szpilką, kredą czy pisakiem krawieckim. Zaznaczam też połowę tego odcinka – dla kontroli równego naciągnięcia gumki.



Przyszywam gumkę – najpierw mocując dobrze jej początek, potem szyję naciągając tak, żeby połowa odcinka gumki trafiła na zaznaczony szpilką punkt połowy odcinka na materiale, i tak dalej do końca „trasy”.

I tu pierwsza uwaga poboczna – owerlokiem tego nie zrobię… Tylko maszyną… Punkt dla maszyny ;-)



Po dotarciu do celu i zakończeniu szwu gumkę odcinam.



Następnie wąskim ściegiem zygzakowym szyję wzdłuż pionowej nóżki litery H, materiał mając złożony wzdłuż środka przodu.

Drugi punkt dla maszyny. Owerlokiem tego nie zrobię…



Po obróceniu na prawą stronę widać, że powstał tunel, w który włożyłam linijkę. Wg żurnala należało uszyć pasek o wymiarach 12x3,5 cm, który należało wsunąć w tunel, zmarszczyć go w pionie i objąć go paskiem jak obrączką, zszywając końce paska. Ja zdecydowałam, że będę wiązać wstążeczkę /wersja miejska/ albo troczek z materiału /wersja kempingowa/ ;-)

Zszyłam szwy boczne i szwy ramion przygotowując sukienkę do przymiarki.

Owerlokiem tego nie zrobię. To znaczy – zszyć mogę, oczywiście, ale – albo owerlok obetnie dodatki na szwy, nie dając żadnego pola manewru w trakcie przymiarki – na wypadek, gdyby sukienka okazała się przyciasna, albo po odłączeniu noża – zszyje boki bez obcinania, ale za to 4-5 mm od brzegu. A na szwy dodałam 1,5 cm… Jaki byłby sens takiej przymiarki? A że „Przymiarka” to moje drugie imię – to znów – trzeci punkt dla maszyny.
 
Że mogę fastrygować ręcznie? A od czego mam maszynę? ;-)



Dekolt i podkroje pach sprawdzone. Skroiłam je sumiennie dodając zapasy na szwy, mimo że planuję wykończyć brzegi lamówką, czyli że niby te dodatki nie są mi potrzebne. Ja tam jednak wolę przymierzyć i wtedy ocenić, czy odcinać te dodatki, czy też nie.

Postanowiłam odciąć jedynie dodatki dookoła dekoltu, pozostawiając je wzdłuż linii pach. Zmniejszenie obwodu pach im nie zaszkodzi, a i ramiączka będą odrobinę szersze. Nie będę się stresować wyłażącymi spod spodu ramiączkami biustonosza.

Gdybym teraz zabrała się od razu za lamowanie pokrojów – na pewno powyciągałabym materiał we wszystkie strony. W końcu to dzianina i nie trzyma stabilnie kształtu.

A gdyby to była tkanina? To biorąc pod uwagę, że na długich odcinkach linia cięcia przebiegałaby pod skosem w stosunku do nitek wątku i osnowy – brzegi porozciągałyby się chyba jeszcze bardziej. I potem falowały sobie w dowolnie wybranym kierunku.

Żeby tego uniknąć – muszę je ustabilizować. Jest opcja podklejania brzegu paseczkiem flizeliny, ale… Łatwiejszą i szybszą wersją, w dodatku nie zmieniającą grubości materiału jest przeszycie brzegów dookoła, w odległości ok. 0,5 – 0,7 cm od brzegu, długim ściegiem maszynowym – jak do marszczenia – i ściągnięcie spodniej nitki. Ściąga się ją na tyle, żeby nie zmarszczyć materiału i nie zmienić wielkości dekoltu. W fasonach wymagających precyzji /np. mały dekolt/ najlepiej porównać stopień ściągnięcia przykładając wykrój do części, nad którą się pastwimy. Teraz brzeg materiału nie rozciągnie się – nitka szwu będzie go trzymała w ryzach.

Owerlokiem tego nie zrobię…

Przed rozpoczęciem obszywania podkrojów  utworzyłam sobie dostęp do nich – żeby nie stanowiły zamkniętej w koło linii. Nadprułam szwy pod pachami i jeden szew na ramiączku – od strony dekoltu.



Obszywam lamówką elastyczną – pracuje się z nią troszkę inaczej niż ze zwykłą. Łatwiej – i daje więcej możliwości. Wystarczy ją złożyć na pół – nie musi mieć zaprasowanych pod spód brzegów, jak klasyczna lamówka cięta ze skosu. Ma środek zaznaczony malutkim ażurkiem – łatwiej o precyzję. Można przyszywając lamówkę naciągnąć ją – i od razu zmarszczyć np. górę dekoltu w bluzce a’la Carmen. No i można nią wykończyć stosunkowo niewielki dekolt w bluzce czy sukience z dzianiny – którą wciąż będzie można wkładać przez głowę ;-)

Ja nic marszczyć nie będę – dlatego przyszywam lamówkę nie naciągając jej. Zwykłą musiałabym lekko naciągać na zakrętach – tej nie.

Mogłabym od razu złożyć lamówkę na pół, wsunąć w nią lamowany brzeg materiału i przyszyć ją jednym szwem – ale mnie się nie śpieszy ;-) Poza tym – co dwa szwy – to nie jeden. Zawsze się może zdarzyć, że coś tam trzaśnie, kiedy nieopatrznie szarpnę za dekolt… Bo nawet nie dopuszczam do siebie myśli, żeby to „ktoś” mnie szarpał…

Przyszywam ją wąskim ściegiem zygzakowym podkładając pod spód.

Owerlokiem tego…  ;-)

Potem składam na pół i przyszywam chowając obszywany brzeg do środka.

Zszywam nadprute brzegi szwów, zszywając od razu krańce lamówek.

W tym momencie – nareszcie – korzystam z owerloka. Obrzucam nim szwy boczne, jednocześnie zszywając. Ale – gdybym go nie miała – przeszyłabym szwy boczne jeszcze raz po poprzednio wykonanym szwie maszyną do szycia – albo korzystając ze ściegu do dzianin /elastycznego/, albo -  gdyby maszyna go nie miała czy gdyby szyła nim brzydko – to znów szyłabym wąskim ściegiem zygzakowym…



Podkroje wykończone.



Pozostało podwinąć dół – i sukienka gotowa.

Nie mam owerloka pięcionitkowego – czyli nie mam możliwości użycia ściegu drabinkowego. Takiego, jakim są wykończone fabrycznie szyte t-shirty. Zatem zrobię jego imitację.

Dół obrzucam – owerlokiem albo maszyną do szycia. Zaprasowuję podłożenie – jakieś 3 cm i spinam je od prawej strony szpilkami.



Wykorzystuję podwójną igłę. Szyję nią po prawej stronie tak, żeby szew wypadał nad obrzuconą krawędzią materiału. Czuję ją pod palcami, widzę niewielką wypukłość. Widać ją nawet na zdjęciu. W razie czego – można sobie brzeg sfastrygować wzdłuż tej linii. Tyle, że fastrygą trzeba później bardzo ostrożnie wypruwać, bo jeśli przeszyje  ją igła, to można uszkodzić szew.



Po lewej stronie tworzy się mały zygzak, dzięki któremu szew jest bardziej elastyczny, niż gdyby przeszywać dwa razy równolegle ściegiem prostym. No i dodatkowo wzmacnia wykończenie brzegu dzianiny.



Ten ścieg się dość łatwo pruje, niestety – dlatego zakańczam go w taki sposób: Zaczynając szew zwracam uwagę na to, żeby ogonki nitek wystające na początku szwu miały przynajmniej 5-8 cm długości. Po zakończeniu szwu ucinam nitki też pozostawiając takie ogonki. Nawlekam je na igłę i przeciągam je na lewą stronę.



Wiążę supełek z nitek wierzchnich i spodnich, a potem wciągam go igłą wszywając w materiał. Najlepiej w obrąb, żeby było estetycznie ;-)



Finito. Skończone. Sukienka może nie nie należy do tych, które maskują to czy owo, ale…

Przetestowałam ja w dzisiejszych afrykańskich temperaturach /było 36 stopni w cieniu/ i – o dziwo – ani nie parzyła, ani nie kleiła się do ciała, jednym słowem – super!


Jaka rura – taka tancerka ;-)



24 komentarze:

  1. Jaka rura, taka tancerka - az sie zgielam z tego smiechu!Teraz dance pool bardzo modny, wiec mozna sprobowac, czemu nie. A post czytalam z uwagą wielką, bo sama overloka nie posiadam i nie zamierzam kupowac - mimo krotkiej fascynacji. A mimo ze nie posiadam, to dzianiny szyje, i strecze, i lureksy nawet.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja właśnie dziany odkładam cały czas na bok z uwagi na brak overlka... chyb czas przełamać pór ni zabrać się za wygodne dzianiny, też lubię takie tkaniny co się nie gniotą jednak trudno mi zdecydować się na sztuczności bo od razu skóra mnie swędzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tu dużo mówić - przecież w Burdzie jest dużo modeli do szycia wyłącznie z dzianin - a nigdy nie każą od razu zakupić owerloka ;-)

      Może to szczęśliwy traf, że kiedy zaczynałam szyć - ani nie można było kupić porządnych dzianin, ani żadnych owerloków ;-) Potem pokazały się dzianiny, które jakoś trzeba było szyć - a pierwszy owerlok kupiłam po wielu latach szycia... ;-)

      Usuń
  3. Szyje Pani cudne rzeczy.
    Zapraszam Panią do mnie.
    http://www.zapalov.blogspot.com/2012/07/konkurs-nowe-nagrody-3-kwadranse-i.html

    OdpowiedzUsuń
  4. No i jak nic nie kumam po co była ta gumka???? Muszę popatrzeć za tymi elastycznymi lamówkami ,bo normalne mnie wykańczają . Żebym nie wiem ile je szyła i tak sknocę właśnie zakończenie ehhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla estetyki zapewne ;-) Jeśli poukładać na płask konstrukcję zszytą z przodu /te literę H/ wyjdzie nic innego, jak kontrafałda. Gumka ściąga spód tej kontrafałdy i trzyma to ściągnięcie w ryzach - zawsze tak samo. Gdyby nie ta gumka, to za każdym razem ubierając sukienkę walczyłabym, żeby zamiast kontrafałdy nie mieć np. całej fałdy przerzuconej na jedną stronę. Wtedy przód sukienki wyglądałby żałośnie...

      Usuń
  5. haha :D jaka rura, taka tancerka:P rozwaliłaś mnie ! równa z Ciebie kobietka :D sukienka wyszła Ci fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczna sukienka, mam nadzieję, że uda mi się uszyć sukienkę dla siebie. Dotychczas szyłam tylko spódnice i przerabiałam bluzki.

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem podobnego rozmiaru:):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale z Pani fantastyczna kobieta!
    Ja też szyję i bardzo to lubię:)
    Zapraszam bo jeszcze nikt mnie nie nawiedził :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały blog! bardzo przydatny :)
    Chciałam Cię zapytać o mocowanie nitów a w zasadzie kolców do np. kołnierzyka. Czytałam twoją wypowiedź że robiłaś to młotkiem bez praski. Mogłabyś napisać mi na blogu w komentarzu jak to sie robi? Bardzo proszę. Czytałam że podobno bez praski nie idzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Montowałam nity, zatrzaski i oczka - nie wiem, co masz na myśli pisząc "kolce" ;-)

      Otóż miałam "zestaw" składający się z plastikowej obejmy i metalowego ni to gwoździa, ni to nita. Obejma wyglądała podobnie jak to po lewej stronie, tyle że była z plastiku.
      http://www.flek.pl/zdjecia/627.jpg

      Nakładało się ją na zatrzask włożony w materiał z założoną "lewą stroną" zatrzasku, w otwór wkładało się "gwóźdź" i waliło młotkiem ;-) To samo robiło się z drugą stroną zatrzasku. Natłukłam tych zatrzasków setki... I plastikowych, i metalowych...

      Usuń
  10. fajna ta sukieneczka:)
    fajnie jest czytać twojego bloga bo niedosyć że piszesz dokładnie co robisz, to jeszcze uzasadniasz dlaczego tak a nie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajnie się czyta Twoje teksty Aniu :)
    Chciałabym, aby ktoś taki jak Ty uczył mnie szycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mio? To ty? Mio od malutkich rzeczy? :-) Ciebie uczyć szycia? Ja chętnie uczyłabym się od ciebie!

      Ania

      Usuń
  12. Tak, to ja :)
    Oj Aniu ja czytając to, co piszesz mam wrażenie, że jeszcze tak niewiele wiem, że aż wstyd się przyznawać XD
    Chciałabym znać te wszystkie pojęcia fachowe itd. a najchętniej uczyć się od kogoś na miejscu.
    W ogóle to w zeszłym roku postawiłam sobie za zadanie wszywać do wszystkiego podszewki ^^ Nie jest to tak ciężkie, jak myślałam, ale czasem trzeba się nagimnastykować :>

    W ogóle to trafiłam na tego bloga poprzez forum. Szperałam w necie szukając inf. o overlockach. Byłam już pewne, co chcę kupić, ale wiele dało mi do myślenia to, co tam pisałaś + ten post. Teraz to już mam mętlik w głowie i się zastanawiam, czy mój wybór jest dobry XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak... Kiedy dyskusja dotyczy maszyn do szycia, zwłaszcza pierwszej maszyny, z reguły jestem zwolenniczką postawienia na maszynę nie mającą milionów funkcji, ale możliwie prostą, która kiedyś posłuży za maszynę zapasową. Bo tak zwykle jest, że jeśli szycie okaże się pasją - to chce się kolejnej maszyny, bardziej wypaśnej, wyposażonej w różne szmery-bajery - ale z reguły wrażliwszej i delikatniejszej. No i rynek maszynowy ma to do siebie, że pojawiają się maszyny z coraz to nowymi funkcjami, a te niby to starszego typu i prostsze - relatywnie tanieją. Wydaje mi się, że z owerlokami jest trochę inna bajka. Tam po prostu nie za bardzo jest co wymyślać ;-) Dyferencjał, różne stopki - no i najważniejsza sprawa, czyli ilość nitek, czyli możliwość szycia konkretnych ściegów. Szczególnie ściegu drabinkowego - do którego wzdycham od czasu kupna owerloka czteronitkowego. Następny, wyższy poziom /patrząc po cenach i funkcjach/ to byłaby renderka, ale jakoś widzi mi się ten ścieg /czyli górny przeplot/ głównie jako w zasadzie ozdobny, do zastąpienia innymi ściegami, a poza tym - nadający się głownie do odzieży sportowej. Czyli do rzeczy, które najrzadziej szyję.

      Czyli - krótko podsumowując - maszyna do szycia jest często nie tą ostatnią i jedyną. Za parę lat będziemy wzdychać do następnej. Owerlok pięcionitkowy ze ściegiem drabinkowym ma to do siebie, że jeśli się go już ma - to za bardzo wzdychać nie ma do czego przez może i resztę życia ;-) Czteronitkowy zadowala na krótko ;-)

      Ania

      Usuń
  13. Ja sobie upatrzyłam w pierwszej kolejności merrylooka 689, a potem janome ml 7544d. Ale tak sobie myślę, że choć użycie przeze mnie ściegu 5 nitkowego jest bardzo wątpliwe (aczkolwiek niewykluczone), to skoro mam tyle samo wydać za 4 nitkowego, co za 5 nitkowego overlocka, to już lepiej tego 5 nitkowego kupić. Zastanawiałabym się mocniej, gdyby była różnica w cenie, ale skoro nie ma...
    Ale aby nie było tak prosto, o zaczęłam się zastanawiać, czy jest jakiś overlock w granicach 1000zł, który by mnie zadowolił XD
    Nie ma jak sobie samemu robić problemy XD

    Mam już jednego overlocka, ale go nie używam, bo mi nie odpowiada do cienkich materiałów i rzeczy, które szyję- mianowicie hipermarketowego łucznika za parę zł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie nie, z owerlokami to nie jest taka prosta sprawa :-) Wzdycham do pięcionitkowego ze ściegiem drabinkowym. I zakup takiego właśnie poddaję ci pod rozwagę. Nie z powodu szycia ściegów pięcionitkowych - a z tego natomiast, że owerloki czteronitkowe nie mają możliwości szycia ściegiem drabinkowym. Dla mnie samej - ten właśnie ścieg jest wisienką na torcie. Mówiąc szczerze - posiadanie owerloka stało się dla mnie konieczne w momencie otwierania zakładu usługowego i wyłącznie z powodu wyjścia naprzeciw oczekiwaniom klientek. Dla mnie samej zupełnie wystarczyłoby obrzucanie tkanin i szycie dzianin maszyną. Nie wiedziałam jednak o tym, że drabinki czteronitkowym nie uszyję... Wydawało mi się, ze skoro drabinki są szyte trzema nitkami - to czteronitkowy owerlok jest zupełnym wypasem. A tu zonk... Spójrz na wykaz ściegów owerloków czteronitkowych - drabinki tam nie uświadczysz. Porównaj ściegi Merrylocka 689 i Janome 744 - ten drugi, mimo że jest w porównywalnej cenie, drabinki nie ma i nie będzie miał... Gdybym zatem miała kupować owerlok dziś, z tym, co wiem na ich temat - czteronitkowego w ogóle nie brałabym pod uwagę, wolałabym szukać okazji albo zerowych rat i kupiłabym pięcionitkowy ze ściegiem drabinkowym /nawiasem mówiąc - to nieprawda, że szyłby on wyłącznie pięcioma nitkami - ma w swoim repertuarze ściegi dwu-, trzy-, cztero- i pięcionitkowe ;-) - jak widać w linku:
      http://www.mega-maszyny.pl/?overlocki_i_coverlocki/2/merrylock_689/

      Usuń
  14. Już porównywałam ze sobą wiele overlocków, zarówno pod względem ściegów, jak i innych oferowanych rzeczy :) Nawet instrukcję do tego merrylocka sobie ściągnęłam kilka dni temu :) Lubię wiedzieć, na co chcę 'wywalić' tyle kasy.
    Dziękuję Ci Aniu za wszystkie cierpliwe porady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam zatem kciuki za twój wybór - i oby sprzęt ci służył! :-)

      Ania

      Usuń