Lato pełną gębą, czas się
pakować na urlop…
Ba! Tylko co tu
spakować? Sukienki brak. Sukienki
nadającej się na wczasy pod namiotem. Czyli – nie gniotącej się, nie wymagającej
prasowania, schnącej szybko i najlepiej – wzorzystej, żeby nie stresować się
jakimiś plamkami, które nie będą się chciały sprać w warunkach kempingowych.
Takie warunki spełnia tylko…
sztucznizna. Plastik jakiś. Tworzywo. Chciałoby się bawełnę, ale kreponów nie
uświadczysz, a wszystko inne będzie wyglądało jak krowie z gardła wyciągnięte.
Że gorąco, że pocić się
będę? W tych upałach trudno nie pocić się wcale. I tak będę mokra, i tak. Tyle,
że na sztucznym tego nie będzie widać ;-) A że wiem do czego służą prysznice,
woda i dezodoranty, ba – korzystam z tej wiedzy – to i muchy za mną latać
stadami nie będą.
Padło na materiał w
serduszka i motylki – czyli w sam raz na lato ;-) Jakaś to dzianina, nie
wiadomo z czego… Że sztuczna – to wiem w 100 %... Prawa strona błyszczy się
niemal jak satyna, dlatego też i zdjęcia wyszły nie najlepsze – odbijała
światło…
Dzianina – czyli koniecznie
będę używać igły do dzianin – zwykła igła może poprzecinać nitki dzianiny i
wzdłuż szwu powstanie co najmniej rząd dziurek – co najmniej, bo od tych
dziurek mogą jeszcze zacząć lecieć oczka…
No i maszynę ustawię na
niewielki zygzak, a długość ściegu – powiedzmy – w dolnej strefie stanów
średnich ;-) Nie drobniutki, ale nieduży ścieg. ;-) Zygzak pozwala na
elastyczność ściegu – prostuje się przy rozciąganiu szwu. Ścieg prosty po
prostu by się zerwał ;-)
Nici – zwykłe, maszynowe,
poliestrowe, żadne tam elastyczne.
No i teraz kwestia poboczna
– czy do szycia dzianin trzeba mieć owerlok?
Moim zdaniem – nie. :-P To
znaczy – jest to sprzęt z grupy „przydasiów”, ale konieczny nie jest. Pomaga,
ale nie zastępuje maszyny do szycia, a obyć bez niego można się w zupełności.
Wybrałam sukienkę z
czasopisma „Knipmode”, w zupełnie mi obcym języku niderlandzkim ;-) Sukienka ma
fason długiej podkoszulki z marszczeniem na środku przodu.
Jako że fason podkoszulki, a
czasopismo z kraju wysokich, dobrze zbudowanych kobiet – porównałam rozstaw
ramiączek i głębokość dekoltu – ten z wykroju z takim, który byłabym w stanie
zaakceptować. Przystający do moich parametrów. O ile głębokość dekoltu była
ok., to rozstaw ramiączek – już nie.
Przesunęłam ramiączko przodu
do środka. Dodatkowo – krojąc – zmniejszyłam też o parę centymetrów podkrój
pachy. Wypełniłam go jakby. Tak na wszelki wypadek, gdyby przesunięcie
ramiączka miało równać się z wyskakiwaniem biustu z boku ;-)
Ramiączko na formie tyłu
przesunęłam do środka o tyle samo.
Zdejmuję papier przerywając
go łebkami szpilek, które zostają na miejscu.
Odginam jedną warstwę
materiału dokopując się do jego lewej strony.
W miejscach, gdzie szpilka
przebija materiał wpinam po jednej szpilce – To są punkty przeniesione z
wykroju, będą się znajdowały po prawej i po lewej stronie linii środka przodu.
Wyciągam szpilki
przebijające obie warstwy – najważniejsze punkty schematu mam przeniesione.
Początek i koniec pionowej linii oraz jej środek – czyli początek i koniec
poprzeczki litery H.
Z tego, co widzę w opisie,
potrzebuję 10 cm gumki, którą wg rysunku pomocniczego będę naszywać na
poprzeczkę litery H, aby ściągnąć materiał w poprzek przodu. Takie małe kawałki
gumki szyje się dość nieprzyjemnie, zwłaszcza kiedy dochodzi się do końca gumki
i palce bolą od jej naciągania i przytrzymywania.
Ja po prostu na odmierzam
sobie te 10 cm na całym kawałku gumki i zaznaczam szpilką, kredą czy pisakiem
krawieckim. Zaznaczam też połowę tego odcinka – dla kontroli równego
naciągnięcia gumki.
Przyszywam gumkę – najpierw
mocując dobrze jej początek, potem szyję naciągając tak, żeby połowa odcinka
gumki trafiła na zaznaczony szpilką punkt połowy odcinka na materiale, i tak
dalej do końca „trasy”.
I tu pierwsza uwaga poboczna
– owerlokiem tego nie zrobię… Tylko maszyną… Punkt dla maszyny ;-)
Po dotarciu do celu i
zakończeniu szwu gumkę odcinam.
Następnie wąskim ściegiem
zygzakowym szyję wzdłuż pionowej nóżki litery H, materiał mając złożony wzdłuż
środka przodu.
Drugi punkt dla maszyny.
Owerlokiem tego nie zrobię…
Po obróceniu na prawą stronę
widać, że powstał tunel, w który włożyłam linijkę. Wg żurnala należało uszyć
pasek o wymiarach 12x3,5 cm, który należało wsunąć w tunel, zmarszczyć go w
pionie i objąć go paskiem jak obrączką, zszywając końce paska. Ja zdecydowałam,
że będę wiązać wstążeczkę /wersja miejska/ albo troczek z materiału /wersja
kempingowa/ ;-)
Zszyłam szwy boczne i szwy
ramion przygotowując sukienkę do przymiarki.
Owerlokiem tego nie zrobię.
To znaczy – zszyć mogę, oczywiście, ale – albo owerlok obetnie dodatki na szwy,
nie dając żadnego pola manewru w trakcie przymiarki – na wypadek, gdyby
sukienka okazała się przyciasna, albo po odłączeniu noża – zszyje boki bez
obcinania, ale za to 4-5 mm od brzegu. A na szwy dodałam 1,5 cm… Jaki byłby
sens takiej przymiarki? A że „Przymiarka” to moje drugie imię – to znów –
trzeci punkt dla maszyny.
Że mogę fastrygować ręcznie?
A od czego mam maszynę? ;-)
Dekolt i podkroje pach
sprawdzone. Skroiłam je sumiennie dodając zapasy na szwy, mimo że planuję
wykończyć brzegi lamówką, czyli że niby te dodatki nie są mi potrzebne. Ja tam
jednak wolę przymierzyć i wtedy ocenić, czy odcinać te dodatki, czy też nie.
Postanowiłam odciąć jedynie
dodatki dookoła dekoltu, pozostawiając je wzdłuż linii pach. Zmniejszenie
obwodu pach im nie zaszkodzi, a i ramiączka będą odrobinę szersze. Nie będę się
stresować wyłażącymi spod spodu ramiączkami biustonosza.
Gdybym teraz zabrała się od
razu za lamowanie pokrojów – na pewno powyciągałabym materiał we wszystkie
strony. W końcu to dzianina i nie trzyma stabilnie kształtu.
A gdyby to była tkanina? To
biorąc pod uwagę, że na długich odcinkach linia cięcia przebiegałaby pod skosem
w stosunku do nitek wątku i osnowy – brzegi porozciągałyby się chyba jeszcze
bardziej. I potem falowały sobie w dowolnie wybranym kierunku.
Żeby tego uniknąć – muszę je
ustabilizować. Jest opcja podklejania brzegu paseczkiem flizeliny, ale…
Łatwiejszą i szybszą wersją, w dodatku nie zmieniającą grubości materiału jest
przeszycie brzegów dookoła, w odległości ok. 0,5 – 0,7 cm od brzegu, długim
ściegiem maszynowym – jak do marszczenia – i ściągnięcie spodniej nitki. Ściąga
się ją na tyle, żeby nie zmarszczyć materiału i nie zmienić wielkości dekoltu.
W fasonach wymagających precyzji /np. mały dekolt/ najlepiej porównać stopień
ściągnięcia przykładając wykrój do części, nad którą się pastwimy. Teraz brzeg
materiału nie rozciągnie się – nitka szwu będzie go trzymała w ryzach.
Owerlokiem tego nie zrobię…
Przed rozpoczęciem
obszywania podkrojów utworzyłam sobie
dostęp do nich – żeby nie stanowiły zamkniętej w koło linii. Nadprułam szwy pod
pachami i jeden szew na ramiączku – od strony dekoltu.
Obszywam lamówką elastyczną
– pracuje się z nią troszkę inaczej niż ze zwykłą. Łatwiej – i daje więcej
możliwości. Wystarczy ją złożyć na pół – nie musi mieć zaprasowanych pod spód
brzegów, jak klasyczna lamówka cięta ze skosu. Ma środek zaznaczony malutkim
ażurkiem – łatwiej o precyzję. Można przyszywając lamówkę naciągnąć ją – i od
razu zmarszczyć np. górę dekoltu w bluzce a’la Carmen. No i można nią wykończyć
stosunkowo niewielki dekolt w bluzce czy sukience z dzianiny – którą wciąż
będzie można wkładać przez głowę ;-)
Ja nic marszczyć nie będę –
dlatego przyszywam lamówkę nie naciągając jej. Zwykłą musiałabym lekko naciągać
na zakrętach – tej nie.
Mogłabym od razu złożyć
lamówkę na pół, wsunąć w nią lamowany brzeg materiału i przyszyć ją jednym
szwem – ale mnie się nie śpieszy ;-) Poza tym – co dwa szwy – to nie jeden.
Zawsze się może zdarzyć, że coś tam trzaśnie, kiedy nieopatrznie szarpnę za
dekolt… Bo nawet nie dopuszczam do siebie myśli, żeby to „ktoś” mnie szarpał…
Przyszywam ją wąskim
ściegiem zygzakowym podkładając pod spód.
Owerlokiem tego… ;-)
Potem składam na pół i
przyszywam chowając obszywany brzeg do środka.
Zszywam nadprute brzegi
szwów, zszywając od razu krańce lamówek.
W tym momencie – nareszcie –
korzystam z owerloka. Obrzucam nim szwy boczne, jednocześnie zszywając. Ale –
gdybym go nie miała – przeszyłabym szwy boczne jeszcze raz po poprzednio
wykonanym szwie maszyną do szycia – albo korzystając ze ściegu do dzianin
/elastycznego/, albo - gdyby maszyna go
nie miała czy gdyby szyła nim brzydko – to znów szyłabym wąskim ściegiem
zygzakowym…
Podkroje wykończone.
Pozostało podwinąć dół – i
sukienka gotowa.
Nie mam owerloka
pięcionitkowego – czyli nie mam możliwości użycia ściegu drabinkowego. Takiego,
jakim są wykończone fabrycznie szyte t-shirty. Zatem zrobię jego imitację.
Dół obrzucam – owerlokiem
albo maszyną do szycia. Zaprasowuję podłożenie – jakieś 3 cm i spinam je od
prawej strony szpilkami.
Wykorzystuję podwójną igłę.
Szyję nią po prawej stronie tak, żeby szew wypadał nad obrzuconą krawędzią
materiału. Czuję ją pod palcami, widzę niewielką wypukłość. Widać ją nawet na
zdjęciu. W razie czego – można sobie brzeg sfastrygować wzdłuż tej linii. Tyle,
że fastrygą trzeba później bardzo ostrożnie wypruwać, bo jeśli przeszyje ją igła, to można uszkodzić szew.
Po lewej stronie tworzy się
mały zygzak, dzięki któremu szew jest bardziej elastyczny, niż gdyby przeszywać
dwa razy równolegle ściegiem prostym. No i dodatkowo wzmacnia wykończenie
brzegu dzianiny.
Ten ścieg się dość łatwo
pruje, niestety – dlatego zakańczam go w taki sposób: Zaczynając szew zwracam
uwagę na to, żeby ogonki nitek wystające na początku szwu miały przynajmniej
5-8 cm długości. Po zakończeniu szwu ucinam nitki też pozostawiając takie
ogonki. Nawlekam je na igłę i przeciągam je na lewą stronę.
Wiążę supełek z nitek
wierzchnich i spodnich, a potem wciągam go igłą wszywając w materiał. Najlepiej
w obrąb, żeby było estetycznie ;-)
Przetestowałam ja w
dzisiejszych afrykańskich temperaturach /było 36 stopni w cieniu/ i – o dziwo –
ani nie parzyła, ani nie kleiła się do ciała, jednym słowem – super!
Jaka rura – taka tancerka
;-)