Właściwie – nie każdych
spodni, ale spodni mocno zwężających się do dołu. Takie miałam dziś „na
warsztacie”.
Plan brzmiał: skrócić je o 4
centymetry.
Podwinięcie miało 3
centymetry szerokości – i takie będzie po wykończeniu. Czasem, kiedy miewałam
dużo na głowie i pod maszyną, zaczynałam się gubić w tych cyfrach – zatem
zaczęłam je zapisywać. O ile mam skrócić,
a ile miało oryginalne powinięcie. Mając utrwalone na papierze takie dane
można sobie pozwolić na chwilę rozprężenia w myśleniu. Skracanie jest bowiem
niebezpieczną czynnością, która może pociągnąć za sobą poważne konsekwencje –
zwłaszcza jeśli kawałek nogawki trzeba
obciąć. Nożyczki potrafią być niezwykle zdradzieckie, a efekt ich działania
jest nieodwracalny…
Mając zapewniony spokój
umysłu odwinęłam doły nogawek i ciachnęłam je 4 centymetry od dołu.
Teraz okazuje się, na czym
polega kłopot z podwinięciem takich spodni – zawinęłam dół o 3 centymetry w
górę i dość dokładnie widać, że brzeg dołu jest krótszy o dość sporo w stosunku
do linii, do której będzie podszywany. Próbując rozciągać dół – spowodujemy
zmarszczenie na linii szycia.
Wyjścia są dwa. Zaznaczamy
linię podłożenia /3 cm/ od dołu na każdym ze szwów i na nowo przeszywamy te 3
cm szyjąc ukośnie w dół po dodatku na szwy w kierunku na zewnątrz, czyli
zmniejszając te dodatki. Rozpruwamy kawałeczek niepotrzebnego już oryginalnego
szwu nogawki i rozprasowujemy poszerzoną w ten sposób nogawkę. Tak robimy
wtedy, kiedy dodatki na szwy są na tyle szerokie, żeby materiału starczyło na
uzupełnienie brakującego obwodu. A kiedy są za wąskie – musimy poradzić sobie
inaczej.
Rozpruwamy szwy nogawek
niemal do linii podłożenia – czyli tu na jakieś 2,5 cm. Szew nogawki ponad tym
miejscem zabezpieczamy ryglując – szyjąc kilka ściegów wzdłuż szwu, dokładnie
do miejsca rozcięcia, tam i z powrotem. Nie chcemy bowiem, żeby szew się pruł
dalej. Obrzucamy dolne krawędzie. Zaprasowujemy je podkładając spodnie na 3 cm.
Spinamy szpilkami uważając, żeby na całym obwodzie nie przekręcić podłożenia
względem wierzchu spodni – ciągnęłoby potem na 100 %! Czyli – spinamy najpierw
pośrodku przodu i tyłu /tu było wygodnie, bo spodnie mają zaprasowany kant –
trzeba tylko pilnować, żeby kant na podłożeniu zgrał się z kantem wierzchu.
Potem spinamy na szwach bocznych – nisko, przy samej linii zagięcia podłożenia,
bo nie wiemy dokładnie, ile obwodu nam brakuje. No i w końcu spinamy resztę,
odcinki między kantami a szwami bocznymi, a brakujący obwód dopasowujemy
rozsuwając „widełki” rozciętych dodatków na szwy.
Tutaj widać szpilki
przesunięte już do samej góry – bo w tzw. międzyczasie zaprasowałam dół spodni.
I szpilki wpięłam przedtem na samej górze podłożenia, żeby po nich nie
prasować. Mogą zostać wgniecione ślady w materiale, trudne do odprasowania.
Spodnie podłożyłam ściegiem
krytym, jak tu : Zdjęcia nie wklejam, bo nie ma potrzeby :-)