Oj, nie mam ci ja szczęścia do spodni… Albo od razu
wyglądają jak znoszone, albo niszczą się w tempie zastraszającym…
Spodnie bling-bling /szyte w lutym/ przecierają się… Dresy
domowe – zaglądają oczkami z krawędzi szwu…
Wiem, że nie tylko ja mam takie kłopoty. Ba, to dość
powszechny problem. A że już dość dawno temu znalazłam sobie na niego sposób –
to naprawiłam sobie obie pary gatek. Jeszcze trochę posłużą.
Spodnie, o zgrozo, wyglądają tak, jak na zdjęciu 1.
Specjalnie wsunęłam do nogawki białą kartkę papieru, żeby przetarcie było
bardziej widoczne.
zdj.1
Samo gęste przecerowanie materiału nic by nie dało, bo
materiał zrobił się jak sitko i bardzo by się pościągał, gdybym go przeszyła.
Trzeba coś podszyć pod spód. Coś niezbyt sztywnego, żeby nie uwierało.
Najlepiej – żeby nie trzeba było tego czegoś obrzucać, bo szwy będą
nieprzyjemnie tarły. I żeby dobrze przytrzymało materiał od spodu, powstrzymało
go przed rozłażeniem się.
Wynalazłam – łatki do zaprasowywania. Właściwie – nie łatki,
a solidnie powleczone klejem kawałki płótna dostępnego w różnych kolorach.
Bawełna, przyjemna dla skóry. Niegruba – jak zwykłe płótno. Żeby się jeszcze
nie strzępiła…
Nie strzępi się materiał ucięty pod skosem. To chyba każdy
zauważył. Nie strzępi się, bo strzępienie to proces „uwalniania się” nitek nie
przytrzymywanych wystarczająco przez inne nitki. Jeśli brzeg materiału jest
ucięty pod skosem, to w zasadzie i osnowa, i wątek wciąż się przytrzymują., nie
ma nitek luźnych, wyłażących z materiału.
No ale cięcie pod skosem
nie jest zawsze możliwe. No i nie jest ekonomiczne – spore kawałki
trzeba odrzucić jako nieużyteczne.
Na pomoc wyruszą- nożyczki tnące w ząbki. Jeśli kroimy nimi
wzdłuż nitek – to tak naprawdę linia cięcia jest zawsze pod skosem ;-) Samego
cięcia – nie brzeg uciętego materiału. Brzeg przebiega prosto, ale wycięte na
nim ząbki tworzą nic innego jak cięcie pod
skosem raz w jedną, raz w drugą stronę. To dlatego nożyczki
te są tak przydatne podczas krawieckich zajęć. Zamiast obrzucać brzegi, które
mogłyby się strzępić, a nie są zbytnio narażone na uszkodzenie – jak te ukryte
po lewej stronie , a przykryte podszewką – wystarczy je przyciąć ząbkowanymi
nożyczkami. Ma to też inną zaletę – podczas prasowania zdarza się, że obrzucone
owerlokiem czy zygzakiem /więc mocno pogrubione/ brzegi dodatków na szwy
odciskają się na prawej stronie. Dodatki przycięte
ząbkowanymi nożyczkami nie mają tego dodatkowego pogrubienia – to sam materiał
i nic więcej.
Wycinam łatkę z powleczonego klejem płótna - łatkę akuratnej wielkości. Troszkę większą
niż rejon uszkodzenia. Przyprasowuję ją do lewej strony spodni – trzyma się
świetnie, nie trzeba nic przypinać szpilkami ani fastrygować. Obszywam jej
kontury prostym ściegiem. /zdj.2/
zdj.2
Potem – szerokim ściegiem zygzakowym wypełniam obrys łatki.
Nie za gęsto, nie za rzadko. Na tyle gęsto, żeby w trakcie noszenia tarcie
napotykało nitki maszynowe, poliestrowe, które przecierać się nie będą, a nie
przenosiło się na nieodporny materiał spodni.
zdj.3
zdj.4
Ale za to z pewnej odległości /zdj.5/ robi się prawie
niewidoczne. Szczególnie dobrze ta metoda się sprawdza na materiałach o skośnym
splocie, zwłaszcza jeansach – skośne nitki cerowania gubią się w skośnych
nitkach materiału.
zdj.5
zdj.6
Sprawę załatwię podobnie, jak zrobiłam to z poprzednimi
spodniami. Nie mogę jednak użyć łatki płóciennej, bo unieruchomię dzianinę,
która przecież powinna się rozciągać. Raz, że spodnie będą mniej wygodne, dwa –
że na miejscu styku „sztywne – rozciągliwe” będą bardzo podatne na nowe
uszkodzenia.
Naprasowałam paseczek rozciągliwego wkładu – sztywnika. Znów
ciętego nożyczkami w ząbki. Sztywnik nie jest tak elastyczny, jak spodnie, ale
za to bardziej niż płótno. No i jest od płótna delikatniejszy. /zdj.7/
zdj.7
Powtórzyłam manewry z cerowaniem ściegiem zygzakowym – jak
na spodnie domowe wynik
końcowy zupełnie mnie zadowala. /zdj.8/. Gdybym spodni nie
„podratowała” – długo by już nie posłużyły… A tu zima idzie…
zdj.8
Dodam jeszcze, że płótno z klejem, bo chyba tak należałoby
je nazywać, jest przydatne nie tylko w takich sytuacjach. Można z niego wycinać
łatki do naszycia na prawej stronie uszkodzonych ciuszków /zwłaszcza
dziecięcych/, także tworzyć własne aplikacje. Przez to, że nie jest grube –
nawet kilka warstw nałożonych na siebie nie ma jakiejś kosmicznej grubości. Nie
strzępi się w trakcie pracy, bo klej nałożony jest naprawdę rzetelnie, a przed
obszyciem brzegów i naszyciem gotowej aplikacji można ją naprasować na materiał
i w ten sposób darować sobie użycie szpilek, które potrafią - zwłaszcza przy
bardziej skomplikowanych kształtach aplikacji i w trakcie mocowania jej w trudniej
dostępnych miejscach – nieźle dać popalić…
W przygotowaniu programu udział wzięły: