Duma mnie rozpiera...
Obserwatorzy
środa, 27 marca 2013
niedziela, 17 marca 2013
Zgłoszenie poszło...
Namówiona,
ba – przekabacona, żeby wziąć udział, przez Bezdomną Wiolettę z Szafy – wysłałam zgłoszenie. Poszło i zostało przyklepane
przez organizatorów. Zgłoszenie do konkursu Łucznika na Szyciowy
Blog Roku 2012. Akurat czasowo bardzo ładnie mi się zamknęło –
bo równo rok temu zaczęłam bloga pisać i publikować.
Serdecznie
zapraszam do głosowania, które zacznie się 18 marca i będzie
trwało do 26 marca. Z góry dziękuję za każdy głosik.
Co z
tego wyjdzie? Nie wiem ;-) Jeśli nic – szat rwać nie będę, bo
czy ma sens niszczyć swoje dzieła? :-)
sobota, 16 marca 2013
Bluzka niepojęta – czyli znów trochę o dzianinie
Uszyłam
bluzkę, ale nie mam pojęcia zupełnie, dlaczego akurat tę. Fason
trochę oklepany, materiał – czarna bawełniana dzianina, a
przecież idzie wiosna i aż się prosi o żywe, jasne kolory...
Na swoją
obronę mam tylko to, że materiał leżał już pod ręką, czarna
bluzka to element programu obowiązkowego każdej szafy, a z wiosną
ma tyle wspólnego, że ma rękaw 3/4...
No i
niepojętość postu ma jeszcze jeden aspekt – niepojęcie źle
wyszły zdjęcia, a niby światła było dość...
Wracając
do bluzki - jak zwykle ostatnio – Knipmode, dodatkowy zeszyt do
numeru marcowego z 2011 roku. Na zdjęciu jej oczywiście nie widać,
więc odpuszczę sobie zdjęcie.
Cóż
mnie w trakcie krojenia i szycia spotkało po drodze, o czym jeszcze
nie pisałam? Może sposób, w jaki kroiłam elementy rozszerzające
albo zwężające się do dołu? Dokładniej – na poziomie dodatków
na szwy? A jeszcze dokładniej – rękawy oraz dolne części przodu
i tyłu?
Warto
zastanowić się i zdecydować w takim przypadku od razu, jaka będzie
ostateczna długość tych części. Wykrój rękawa skróciłam, bo
mam krótsze ręce, a za tym od razu poszło zwężenie go do dołu,
żeby zachować proporcje. Zwykłe ciachnięcie wykroju od dołu
skutkowałoby rękawem szerszym u dołu, niż powinien być. Nie było
z kolei potrzeby zwężania go robiąc zakładki nad i pod łokciem –
bo rękaw niezwykle prosty w formie. Zdecydować trzeba też, jaka
będzie wielkość dodatków na podłożenie. W wypadku dzianiny
standardowe 1,5 – 2 cm nie zdadzą egzaminu. Tak wąskie podłożenia
z dzianin mają większą albo mniejszą tendencję do wywracania
się, przekładania na prawą stronę pokazując to, co do pokazania
nie jest przeznaczone. Im bardziej brzeg dzianiny roluje się po
przecięciu jej w poprzek, tym ta skłonność większa. Lepiej jest
dodać 3-4 cm na podłożenie, bo tylko taka szerokość gwarantuje,
że niespodzianek z wywijaniem się nie będzie.
Mając
taki plan ułożony można się zabrać za krojenie – a tu z kolei
trzeba pamiętać, że zwykłe przedłużenie części, które się
poszerzają albo zwężają do dołu, zupełnie nie zda egzaminu. Po
podwinięciu sporego zapasu okaże się, że podłożenie sprawi kłopoty podczas przyszywania - będzie za
obszerne – albo za skąpe.
W takich
razach robię jak tu: zostawiłam więcej zapasu na dolnych
krawędziach wykroju, dodałam 4 cm na podłożenie, które następnie
założyłam do góry, na wykrój, i docięłam zgodnie z zapasami na
szwy na dole rękawa.
Dekolt
bluzki wykończony jest obłożeniami skrojonymi łącznie z
częściami przodu. Podkleiłam je paskami sztywnika mając papierowy
wykrój wciąż przypięty do skrojonych przodów, bo dzianina jest
bardzo cienka i na pewno rozciągnęła by się na skosach.
Podkleiłam
sztywnikiem odszycie tyłu i przyszyłam do podkroju szyi. Teraz
przyszło mi zszyć szwy ramion. Na linii ramion – równoległe,
ale na odszyciach – już nie bardzo...
Najpierw
spięłam szpilką nasadę obłożeń dokładnie w miejscu, gdzie
brzegi obu części przestają się ze sobą „zgadzać” i nie
dają nałożyć na siebie. Potem spięłam linię ramienia.
Zszyłam
szew ramienia, igła maszyny znalazła się w miejscu wbicia
pierwszej szpilki.
Z igłą
wbitą w materiał podnoszę stopkę maszyny i przekręcam zszywane
brzegi, układając je równolegle.
Szyję
do końca szwu. Po wywinięciu obłożeń pod spód widać, jak
wszystko ładnie się układa.
Jakoś
trzeba wzmocnić szew ramienia. To będzie najbardziej obciążony
szew bluzki. Zwykle wszywa się albo paseczek dzianiny, z której
szyje się dana rzecz /błe.../, albo tasiemkę ze skosu /nie mam pod
ręką/, albo wąską silikonową gumkę /tym bardziej nie mam/. Z
tego, co pod ręką – zastanawiam się nad satynową wstążeczką
/jakoś mi nie pasuje/ albo wąską czarną gumką /za sztywna/... I
wtem – olśnienie! Moja bluzka? Chcę ładnie? I starannie? Czarny
kordonek, igła – i wyszywam rząd łańcuszka tuż nad szwem
ramienia. Prawda, że to najładniejsza wersja?
Upinam
zakładki na przodzie, zszywam dolne części bluzki, zszywam szwy
boczne, potem – górę z dołem. Zabieram się za rękawy –
zszyłam szwy boczne – i tak teraz wygląda dół rękawa z
podłożeniem:
Zaprasowuję
do wewnątrz obrzucone podłożenie. Zabiorę się teraz za
przyszycie go podwójną igłą, podobnie jak to robiłam w sukience
na wakacje. Tym razem dzianina jest zdecydowanie bardziej wiotka i na
pewno nieco się pod stopką maszyny rozciągnie. I szew będzie
pofalowany. Nie zawsze się go da przywrócić do porządku prasując
żelazkiem.
Trzeba
przeanalizować sytuację. Dzianina rozciąga się pod stopką.
Dlaczego? Bo transporter ja przesuwa i w trakcie tego naciąga.
Maszyna przeszywając ścieg utrwala to rozciągnięcie i mamy
pozamiatane.
A na ile
rozciąga się dzianina? Na tyle, na ile rozciąga się jej najmniej
rozciągliwe włókno... No to dorzucę jej takie.
Przyfastrygowuję
podłożenie do wierzchu rękawa robiąc to dokładnie na takiej
wysokości, na jakiej będzie przebiegał szew podłożenia.
Fastryguję porządnie, wiążąc supełek na początku nici, a
koniec szwu zabezpieczając tak, żeby się fastryga nie poluzowała.
Musi być lekko napięta i stabilna.
Dokładam
maszynie drugą szpulkę nici, zakładam podwójną igłę i szyję
po prawej stronie tak, żeby fastryga znajdowała się między
igłami. Można się posłużyć taką stopką z uwagi na lepsze pole
widzenia, albo stopką przeźroczystą. Transporter podciąga
materiał, ale ten z kolei się nie rozciąga, bo przytrzymuje go
fastryga.
Paskudne
zdjęcie... Fastryga wypruta, szew jeszcze nie przeprasowany. Widać
mimo tragicznej jakości zdjęcia, że dzianina nie faluje.
Dla
porównania, żeby nie było, że to sprawka maszyny, która pewnie
dzianiny nie rozciąga wcale ;-) Taki sam szew, uszyty wzdłuż
obrzuconego brzegu, ale „od ręki”, bez fastrygowania. Widać
falowanie...
Wszyłam
rękawy, podłożyłam dół bluzki. W sumie – szyło się ją
lekko, łatwo i przyjemnie... Tak, żeby nabrać chęci do uszycia
następnego ciuszka... Wiosennie jakby – mimo śniegu za oknem i
czerni dzianiny...
No i dziś minął równo rok do pierwszego wpisu... :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)