Obserwatorzy

poniedziałek, 7 maja 2012

Pierwsza przymiarka i wszywanie rękawów


Zatem – dotarłam do etapu, kiedy mogłabym wszyć rękawy… Najpierw jednak warto zrobić pierwszą przymiarkę – bo jeśli coś będzie nie tak, to…

Prowizorycznie wszyłam zamek – kurtka ma asymetryczne zapięcie i bez zamka przymiarka nie ma sensu.



Widać, że leży nieciekawie. Podnosi się na karku i dziwnie wygląda. Oszukiwanie się samej, że może wszycie kołnierza coś zmieni – jest tylko oszukiwaniem się.

Po prostu – wykrój jest przygotowany dla osoby o mocniej opadających ramionach. Skosy szwów ramion idą za silnie w dół, szwy osiadają na ramionach, ale tylko w najbardziej zewnętrznych partiach. W wewnętrznych – bliżej szyi – sterczą wysoko…
I nie pomaga nawet to, że jedno ramię opada mi „samo z siebie” ;-)




Sposobem na to jest poprowadzenie nowych szwów ramion. Niby nie ma dużo miejsca do manewru – bo dodatki na szwy mają raptem 1-1,5 cm, ale to wystarczy. Na zdjęciu widać nowy szew i poniżej – stary.

Każde majstrowanie przy szwach kończących się w miejscu otworu na rękaw , albo pod pachą i na główce rękawa to zmiana wielkości tego otworu i wielkości główki, które przecież muszą do siebie pasować. Ale – ja już pozmieniałam to i owo – na etapie krojenia /bo przecież skroiłam szerszy rękaw/ i jestem psychicznie przygotowana na jakąś tam przeprawę ;-) Zawsze ją zresztą mam, bo taką mam budowę i w związku z tym nie narzekam i cicho siedzę ;-)

Było nie było – poprawiając skos ramienia powiększyłam mniej więcej o centymetr obwód otworu na pachę. Czyli – wszystko idzie w dobrym kierunku, bo linia główki rękawa jest skrojona większa ;-)



Niby niewiele można było zrobić – ale wystarczyło, jak widać ;-) Już leży o wiele lepiej. Nie całkiem idealnie – bo jest jakby za szeroko z przodu, ale spróbuję pokombinować w tym rejonie później ;-) *






Zszyłam rękawy. Żadnej filozofii tam nie było – oprócz pilnowania, żeby punkty styczne trafiały na siebie w obu częściach rękawa. Szwy rozprasowałam i zaprasowałam w kierunku pachy,  a raczej  do wewnątrz rękawa. Przymierzyłam rękaw „na sucho”, bez wszywania – moja fobia rękawowa /wiecznie za ciasne rękawy/ się przypomina – postanowiłam przeszyć szwy rękawów jeszcze raz, tym razem pół centymetra od brzegu. Będą szersze o 2 cm w obwodzie.

Główkę rękawa w jej górnej, wypukłej części przeszyłam najdłuższym szwem maszyny, powyżej linii przyszłego szwu. Rękaw ma być wszyty bez marszczeń, na płask, ale mi nie o marszczenie chodzi. Chodzi o wdanie i uformowanie główki rękawa i warto to zrobić od razu na tym etapie. Bo w zasadzie zawsze – gdyby po prostu próbować wszyć rękaw – główka rękawa wydaje się za długa, zdaje się nie pasować do otworu, w który ma być wszyta. To dlatego, że linia, gdzie główka jest mocno zaokrąglona, styka się z niemal prostą linią szczytu barku. Szew będzie przebiegał 1-1,5 cm od krawędzi i na prostym brzegu jego długość nie będzie się w zasadzie różniła od długości krawędzi. Ale gdy weźmiemy się za element przypominający koło – ooo, jeden centymetr w głąb od brzegu koła daje linię krótszą o 6,28 cm… Dobrze liczę? Obwód koła to 2PiR, a gdy promień jest większy o 1, to obwód się zwiększa o 2Pi  ;-) Niech mnie matematyk jakiś poprawi ;-) Tak czy siak – brzeg skrojonej główki rękawa to prawie pół koła i da się naciągnąć o te 3 cm, gdy przykładać brzeg do brzegu, ale mnie interesuje dopasowanie linii szwu do linii szwu ;-) Centymetr lub coś koło tego od brzegu ;-)

Zatem ściągam jedną nitkę maszynowej fastrygi, główka „sama” ładnie się formuje, marszczy się dodatek na szew, ale miejsce przyszłego szwu pozostaje nie zmarszczone.  Naprawdę, o wiele wygodniej zrobić to teraz, niż odpruwając do połowy źle wszyty rękaw ;-)

Wszyłam rękaw wstępnie, żeby się przekonać, jak tam się ma długość szwów ramion i czy przypadkiem nie są one zbyt szerokie, a rękaw wszyty za nisko. I był ;-) Jeszcze nie biorę do ręki nożyczek. 







Upinam rękaw półtora centymetra powyżej krawędzi ramienia, schodząc po 6-8 cm do oryginalnego brzegu. Czyli – znów powiększyłam otwór na rękaw. Znów geometria się kłania ;-) Pilnuję punktów stycznych główki rękawa i otworu. Ale – mimo powiększenia go okazało się, że rękawa jest o mniej więcej centymetr „za dużo” – mści się poszerzenie rękawów ;-) Zszyłam jeden szew rękawa tak, jak przed poszerzeniem.



Teraz – gra ;-)



I leży chyba w miarę optymalnie…

Kurtka jest dość mocno dopasowana – ale chodziło mi właśnie o coś takiego bardziej „przy ciele”, do zakładania na letnie ciuszki…

*No i nie wytrzymałam i zabrałam się za ten przód. Za szeroko? Gdzie tam – za szeroko. Po prostu – za ciasno w biuście ;-) Odprułam połowę szwów nasadowych rękawów, napdrułam szwy w talii, na nowo przeszyłam szwy łączące boczki i przody, dopasowałam szwy nad kieszeniami, odrobinkę poluzowałam z powrotem rękawy i pozszywałam do kupy ;-)

Dzień się kończy i zdjęcia w związku z tym nie będzie ;-)

Że całe to prucie i zszywanie na nowo to niby głupiego robota? Gdzie tam, zależy od interpretacji… To tak,  jak mieć dwójkę dzieci – jedno zdolne niesłychanie, a drugie wręcz odwrotnie… I kiedy to mniej zdolne przyniesie piątkę ze szkoły – to dopiero jest satysfakcja! J Jakoś bardziej cieszą mnie ciuchy, które sprawiały problemy w szyciu – oczywiście, o ile te problemy dało się rozwiązać!

I jeszcze jedno – skoro wiecznie mam problemy z rękawami – to czemu od razu nie poprawiłam na swoje potrzeby konstrukcji rękawa? Bo jak pisałam na wstępie – nie znam jakości i proporcji modeli z tego żurnala i pierwszy kot z reguły idzie za płot ;-)


8 komentarzy:

  1. HEhe, czytam i czytam i niby robie to samo,ale nie wiedzialam, ze tyle w tym matematyki...W kazdym razie na ramionach faktycznie lepiej sie uklada po splyceniu skosa szwu. A z rekawami u siebie tez mam ostatnio problem. Juz mi sie wydawalo, ze upolowalam idealną dla mnie forme z Burdy - oczywiscie po malych modyfikacjach, ale ciagle cos mi tam nie pasi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiło mi się chyba jak ślepej kurze ziarno, że zaczynałam w miarę "poważne" szycie w latach 80'. Tamta moda była tak nieskomplikowana - a co najważniejsze - nie tak blisko przy ciele, jak teraz. Głębokie i luźne pachy szyje się bardzo przyjaźnie ;-)W sam raz na szyciowy "rozpęd".

      Usuń
  2. W miarę optymalnie? Jak dla mnie to idealnie no i teraz sobie wyobrażam ile lat szycia przede mną żebym mogła tak napisać a żeby faktycznie tak leżało o ekspresie nie wspomnę po to moja pieta Achillesowa a mam ich pewnie kilka. Wybacz także, że informuję w tym miejscu ale nie mogłam znależć meila, u mnie na blogu czeka na Ciebie wyróżnienie. Uczestnictwo nieobowiązkowe ale info w celu spełnienia zasad musiałam gdzieś umieścić.

    OdpowiedzUsuń
  3. No w miarę... Wciąż mam zastrzeżenia...Mając kształty, jakie mam - niełatwo uszyć coś idealnie ;-) Adres mailowy już uzupełniłam w profilu ;-)Jak wspominałam, nie mam zielonego pojęcia o zasadach blogowania - proszę cię, naprowadź mnie na to wyróżnienie ;-) Chciałabym napieścić oczy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio, na moim blogu, Monika Magdalena, chciała, żebym ją adpotowała - to może Ty zaadpotujesz mnie ? Mieć kogoś takiego pod reką to skarb :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad adopcją się zastanowię ;-) Ale przyszywaną ciocią mogę być, czemu nie :-))))

      Usuń
  5. Oh Czeremcho- jak dobrze, że w końcu bloga założyłaś :) nauki od najlepszych nigdy nie jest za wiele.... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciesze się, że odkryłam Twojego bloga - to skarbnica wiedzy:)Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń