Kratka… Jeden z bardziej
niewdzięcznych deseni do szycia ;-) Ale sympatyczna w noszeniu. Może
doprowadzić do frustracji i wojen, bo nie zawsze da się nad nią zapanować…
Na pewno jest bardziej kosztowna
niż gładkie materiały. Im większa kratka, tym więcej materiału powinno się
kupić. A jeśli jest do tego asymetryczna… Kupując materiał w dużą, asymetryczną
kratkę trzeba się nastawić na zużycie większe nawet o 30 %.
Bo krojąc materiał trzeba
kratkę dopasowywać. Niechlujne nie schodzenie się kratki na prostych szwach
lepiej pozostawić masowym azjatyckim produkcjom.
Kratce trzeba się dobrze
przyjrzeć w sklepie, bo nie ma nic gorszego niż kratka krzywo utkana lub
nadrukowana. Wtedy nic już nie pomoże. Kierunek nitki będzie odbiegał od linii
kratki, tworząc z nią dowolne kąty i z takiego materiału nic nie wyczarujemy.
Materiał krzywo ułożony po tkaniu można próbować ponaciągać, zwłaszcza pod
skosem, traktując go tak, jak nasze babcie traktowały /czyli naciągały/
bieliznę pościelową przed maglowaniem. To może pomóc przemieścić się nieco
nitkom osnowy i wątku i łatwiej będzie dopasowywać wzór.
Jak zwykle ostatnio - będę szyć po niderlandzku ;-) Knipmode 11/2011, mod.9.
Przede wszystkim – trzeba
się zdecydować, gdzie będzie przebiegać na kratce linia środka każdej z części
wykroju. Głównie środka przodu i tyłu. Bo idealnie byłoby, gdyby w obu
elementach przebiegała w tym samym miejscu wzoru, w połowie deseniu. Nie można
zagwarantować, że zbiegnie się idealnie na szwach ramion, bo w części wykrojów
ramię tyłu jest ciut dłuższe niż ramię przodu i po wdaniu materiału kratka i
tak się „rozjedzie”. To samo się z nią
stanie w rękawach raglanowych – kratka dopasowana pod pachą raczej na pewno nie
będzie już tak miła na szczycie szwu i rękaw nie pogodzi się z przodem ani
tyłem ;-).
Materiał pochodził z
gigantycznych zapasów ;-), więc postanowiłam kroić możliwie oszczędnie. Z tego
powodu środki przodu i tyłu wypadły w tym samym miejscu, ale na bokach kratka
nie mogła się zgrać idealnie wzdłuż
poziomych i pionowych linii. Postawiłam na zgranie linii poziomych, bo dysonans
w tym układzie jest bardziej widoczny.
To jest górna krawędź tyłu.
I widok na równiutko złożony wzdłuż kratek materiał.
Rogi przodu i tyłu wypadły
na dolnej krawędzi kratki.
A tu – róg górnej krawędzi bodajże
przodu i przedniej części rękawa. Widać tu, że kąt nachylenia obu krawędzi nie
jest jednakowy, więc niemal niemożliwe będzie dopasowanie kratek na szwach
nasadowych rękawów. Będzie to widać na zdjęciu gotowej bluzki – pod pachą
kratka się ładnie zgadza, a im wyżej – tym bardziej się rozjeżdża. Cóż, robię
co mogę… Pewne rzeczy są ode mnie niezależne.
Prawa część plastronu
przodu. Na jego szablonie – i na szablonie tyłu – mam zaznaczone linie
zakładek. Mówiąc szczerze, w momencie zatoru umysłowego można popaść w niezłą
konfuzję – co autor miał na myśli i jak do tego podejść. Opisy w żurnalu i na
arkuszu wykrojów sporządzone w mało opanowanym przeze mnie języku
niderlandzkim. W ogóle nie opanowanym. Czyli – mało przydatne, nawet po
skorzystaniu ze słownika czy translatora trudno orzec, czy tłumaczenie oddaje
to, co powinno ;-) Strzałki na liniach
wskazują, że owe linie to linie styku załamania materiału – czyli grzbietu
zakładki – z odpowiednią linią, do której to załamanie należy przyłożyć. Pokazują
jednocześnie kierunek, w którym „kładą się” zakładki. Absolutnie nie są to
linie szwów, a za takie można by je wziąć.
Żeby się z tej konfuzji wyplątać – najwygodniej jest ćwiczebnie złożyć
zakładki na papierowym szablonie, biorąc do tego fragment z zygzakowato
wyciętym brzegiem. Te zygzaki po prawidłowym złożeniu zakładek powinny ułożyć
się w logiczną, gładką linię.
Tak, jak tutaj. I teraz
właściwie dowolną sprawą jest, czy szwy przytrzymujące te zakładki będą
przebiegały przez całą grubość zakładki /czyli 3 warstwy materiału/, inaczej
mówiąc wzdłuż wbitych szpilek, czy u nasady zakładki, po jej odgięciu /przez 2
warstwy materiału/ - 2 mm obok. Ja przeszyję przez zakładki.
Na lewej części plastronu są
falbanki. Skroiłam je ze skosu, z pasków o podwójnej szerokości, złożonych
następnie wzdłuż na pół i zaprasowanych. Zabiorę się za marszczenie.
Przeszyłam falbankę
dwukrotnie wzdłuż brzegu ściegiem o największej długości. Za każdym razem
wyciągałam dłuższe „ogony” z nitek przed rozpoczęciem szycia, a po jego zakończeniu
odcinałam nitki pozostawiając podobne „ogony” po drugiej stronie. Muszę mieć za
co wygodnie złapać, żeby ściągnąć nitkę i związać supełek. Pierwszy szew – ok.
pół centymetra od krawędzi, drugi – ok. centymetra od pierwszego. Falbankę będę
przyszywać pomiędzy oboma szwami, więc odległości te są istotne.
Odnajduję nitki pochodzące
ze szpulki w bębenku i pociągając za dwie nitki na jednej krawędzi jednocześnie
ściągam falbankę do pożądanej długości – czyli do długości krawędzi, na którą
będę ją naszywać. Nitki łatwo zerwać, więc przy bardziej opornych, ścisłych
materiałach najlepiej ściągać nitki to od jednej, to od drugiej krawędzi
falbanki. Grunt, żeby pilnować jednakowego stopnia naprężenia obu szwów. Wtedy
jest gwarancja, że falbanka będzie najrówniej i najładniej zmarszczona.
Po ustaleniu stopnia
ściągnięcia falbanki i jej gotowej długości związałam razem wszystkie cztery
nitki na jednym krańcu falbanki, to samo powtórzyłam na drugim. Niepotrzebne
„ogony” odcięłam, żeby nie wplątywały się w szwy.
Rozprowadziłam marszczenia
równomiernie, pozostawiając nie zmarszczone fragmenty na początku i końcu –
będą wpuszczone w szwy, a gdybym je zmarszczyła – szwy w tym miejscu mogłyby
nie wyglądać ładnie, a dodatki na szwy byłyby pogrubione i uwypuklone.
U nasady plastronu też
będzie marszczenie – tu przygotowałam je nieco inaczej, szwem w jednym ciągu,
zawracając na końcu marszczenia i szyjąc z powrotem 1 cm dalej. Nitki od górnej
szpulki od razu związałam i przycięłam po jednej stronie materiału,
pozostawiając „ogony” po drugiej.
Obie części plastronu mam
już przygotowane. Przyszyłam je do krawędzi wycięcia na przodzie bluzki, kończąc szycie w miejscach
oznaczonych czerwonymi kropkami.
Dopiero teraz dopasowałam
długość marszczenia u nasady plastronu i rozprowadziłam je w miarę porządnie.
Związałam i obcięłam nitki pomagające mi marszczyć materiał.
Zrobiłam skośne nacięcia na
dodatkach na szwy na przodzie bluzki – od rogu nasady plastronu do końca szwu
mocującego plastron. Bez obawy –nie
powinno się nic strzępić, bo cięcia biegnące skośnie w stosunku do nici wątku i
osnowy materiału są w zasadzie niestrzępiące się. Gdyby materiał był
szczególnie delikatny, albo bardzo rzadko tkany, to w tym
miejscu można przed wzięciem w rękę nożyczek nakleić kwadraciki sztywnika, które ustabilizują materiał.
Złożyłam przód bluzki
pozostawiając wystające dodatki na szwy nasady plastronu i przyszyłam jego
dół do przodu bluzki, zaczynając i
kończąc szew w miejscach oznaczonych czerwonymi kropkami. To te same kropki, co
na poprzednich zdjęciach. Pionowy i poziomy szew , którymi przyszyłam plastron,
stykają się w tym miejscu.
Zabieram się za rękawy – za
wykończenie rozcięć przy mankietach i uszycie tychże.
Skroiłam paseczki plisek do
wykończenia rozcięcia, dwa razy dłuższe niż rozcięcie, a szerokie na ok. 3 cm.
Nacięłam rozcięcie wg oznaczeń na wykroju. Rozłożyłam je tak, by utworzyło
linię prostą. Podłożyłam pod spód pliskę i przyszyłam ją bliziutko brzegu –
mniej więcej 2 mm od niej.
Dodatkowo, dla pewności,
przeszyłam wąziutkim ściegiem zygzakowym uważając, żeby zygzak nie przekroczył
linii szwu prostego.
Zaprasowałam powstały szew w
kierunku do wewnątrz nacięcia, pliskę złożyłam tak, żeby niemal stykała się
krawędzią z brzegiem nacięcia i również
zaprasowałam.
Tak to wygląda po
odwinięciu. Udało się nie zaszyć żadnej zakładeczki, nic nie trafiło pod igłę
przypadkowo.
Jeszcze raz składam pliskę –
tak żeby jej krawędź wysunęła się milimetr poza szew nasadowy i zaprasowuję.
Przeszywam po prawej stronie tuż obok rowka szwu nasadowego pliski. Można było
zrobić nieco inaczej. W zasadzie to kwestia wyboru – można ją złożyć tak, żeby
krawędź stykała się ze szwem nasadowym, ale wtedy trzeba bardziej uważać
przyszywając pliskę maszynowo, bo trudniej jest wyczuć, czy brzegi przypadkiem
nie rozsunęły się po lewej stronie i czy szwu nie trzeba będzie poprawiać.
Można też pliskę przyszyć ręcznie do szwu nasadowego i właściwie tak powinnam
była zrobić, trzymając się zasady „slow sewing”, czyli „nieśpiesznego
szycia”…Ok. Poprawię się ;-)
Tak wygląda pliska przyszyta
„fast sewingiem” ;-)
Po wewnętrznej stronie, po
złożeniu pliski przeszywam krótki, skośny szew. Zabezpieczy rozcięcie przed
przypadkowym rozdarciem w razie nadmiernego rozciągnięcia go.
Ułożyłam fałdki po obu
stronach rozcięcia i zabiorę się za skrojone ze skosu mankiety.
Przyprasowałam sztywnik o
wymiarach gotowego mankietu, bez dodawania zapasów na szwy.
Nie ma chyba jedynej i
niepodważalnej zasady mówiącej, po której stronie mankietu, stójki czy
kołnierzyka powinno się podprasowywać sztywnik.
Nawet gdyby była – łatwo ją obalić. Jak zwykle – jest to kwestia wyboru.
Niektóre materiały wzmocnione sztywnikiem wyglądąją nienaturalnie, niektóre
zmieniają swoją fakturę – wtedy dałabym go od niewidocznej strony. Z kolei
elementy skrojone ze skosu lepiej ujarzmić, bo podczas prasowania będą
pracowały pod żelazkiem /trudno zachować zasadę prasowania zgodnie z kierunkiem
materiału/ i mogą powstać fałdki i załamania albo na krawędzi mankietu, albo na
linii zszycia z rękawem. Wtedy lepiej ukryć taki feler od wewnątrz i sztywnik
przyprasować do części zewnętrznej.
Przed przyszyciem mankietu
trzeba złożyć i równo przyciąć względem siebie oba końce rozcięcia wykończonego
pliską. Wbrew pozorom całkiem często zdarza się minimalne przesunięcie, które
po przyszyciu mankietu będzie gryzło w oczy ;-)
Zwykle najpierw biorę się za
wykończenie końców mankietu – będę miała wystające krawędzie po obu stronach,
bo zachciało mi się bluzki z mankietami zapinanymi na spinki.
Odwijam końce mankietu prawą
do prawej i spinam.
Następnie przeszywam wzdłuż
krótszego boku, potem – od brzegu do szwu nasadowego mankietu i rękawa, tworząc
jakby jego przedłużenie. Złapałam się na tym, że kiedy robię to jednym ciągiem,
szyjąc do rogu sztywnika i potem odwracając całość pod stopką, że mam wtedy
większe skłonności do skręcania szwu, a kąt szwu nie jest wtedy prosty. Dwa
szwy nie pochłaniają więcej czasu, a efekt jest lepszy. Obcinam róg dodatków na
szwy.
Oba końce wykończone,
mankiet zaprasowany i jego spód przygotowany do przyszycia do rękawa drugim
szwem.
Tym razem ręcznie ;-)
Gotowy mankiet. Bystre oko
zauważy, że na poprzednich zdjęciach końce mankietu są dłuższe. Cóż, był to
objaw kolejnego zatoru umysłowego – mankiet „spinkowy” nie musi mieć tych
końców tak wyciągniętych, ba – nie może, bo wyglądał tragicznie. Tyle dobrze,
że prucia nie było – wystarczyło przeszyć dwa szwy na nowo ;-)
Uszyte. Udało mi się w
niezmierzonych zapasach odnaleźć guziki zupełnie neutralne, pasujące do koloru
bluzki, więc będę mogła założyć i spinki „złote”, i „srebrne”. Spinek w innych
kolorach jeszcze nie mam póki co ;-) Ale coś wykombinuję… Można połączyć dwa
guziki na stopce. Można zrobić takowe choćby z modeliny. Można kupić… O tym
jeszcze pomyślę ;-) Jak Scarlett O’Hara
– jutro… ;-)
No i gdzie tu miejsce na
tytułowe cwaniactwo? Ano, szyjąc z kratki trzeba się pogodzić z dopasowywaniem
jej na poszczególnych elementach /z różnym skutkiem zresztą/, albo – co się da
kroić ze skosu ;-) Jak mankiety i stójkę chociażby. Gdyby oba plastrony nie
były takie skomplikowane, a zupełnie gładkie – też skroiłabym je ze skosu. No i
wtedy ładnie odznaczałyby się na bluzce. Chociaż na tym zdjęciu widać, jak
ładnie udało mi się dopasować kratkę na przodzie, plastronie i osobno krojonej
plisie zapięcia – to przez zakładki kratka się poszatkowała i wygląda dziwnie,
jeśli zakładki się nie odchylają wyjaśniając, skąd to się wzięło.
A tu cała posągowa postać
wciśnięta między zegar, komodę, drugą komodę i kontakt z wetkniętą
wtyczką. Do tego dziwne odblaski słońca na ścianie. Cóż… Temat obróbki zdjęć jest
mi obcy…Właściwie to na innym zdjęciu wymazałam wszystko pracowicie Gimpem, ale
to zdjęcie mi się bardziej podoba… Coś z tym Gimpowym niedouczeniem muszę
zrobić – ale może jutro… ;-)
Cudownie tłumaczysz. Wszystko jasne i czytelne! Bardzo dziekuję za te wszystkie tricki dotyczące szycia kratki. Mam 2 metry takiego materiału i tak się boję za niego zabrać, że leży już pół roku :)))
OdpowiedzUsuńBardzo fajna ta koszula, szczególnie te falbanki z jednej strony. Wygląda nietuzinkowo i przyciąga uwagę!
Spasowanie pierwsza klasa! :))
Grunt to znaleźć sobie dobre wytłumaczenie, jeśli coś pójdzie nie tak ;-) Albo nie publikować zdjęcia!
UsuńAnia
Ło matko i córko.....ale lektura i bluzka superowa :D co do zdjeć, jak dla mnie jakbyś nawet dała tu czarne kropy z widocznymi tylko oczami tobym się zachwycała....wiesz że jesteś niesamowita z krawieckiego punktu widzenia??? no osobiście i bliżej Cię nie znam z innej strony więc chwalę z tej. :)
OdpowiedzUsuńMam niejasne przeczucie graniczące z pewnością, że kiedyś na pewno poznamy się osobiście ;-)
UsuńPrzyjrzysz się moim szwom i ściegom i czar pryśnie :-)))
Ania
hahahah ściągnę okulary :) to nawet w brudnej i dziurawej bluzce możesz siedzieć a ja i tak będę szczęśliwa :)
UsuńObie ściągniemy :-) Zobaczysz, ten dzień kiedyś nadejdzie ;-)
UsuńJak miło, że tak cierpliwie tłumaczysz - wielkie dzięki :)
OdpowiedzUsuńA ja szyłam niedawno z materiału w kropki - takie trochę "kopnięte" kropki. Oj też ciężko było dopasować.
Pozdrawiam
Aneta
Świetnie to tłumaczysz :-) A bluzeczka pięknie się prezentuje :-)
OdpowiedzUsuńcoś wspaniałego - wszystko,
OdpowiedzUsuńi bluzka i opis...
precyzja mnie powala na kolana :)
Masz kobieto anielska cierpliwość: i tłumaczenia, i do szycia takich wymyślnych falbankowych cudeniek - i to jeszcze z materiału w kratkę!
OdpowiedzUsuńI choć za falbankami nie przepadam, to muszę przyznać, że ty w tej bluzce wygladasz super!
Szczerze mówiąc tez nie jestem "falbankowa", ale że ta bluzka jest taka "pół na pół", asymetryczna - zdecydowałam się ;-) W zasadzie zależało mi na wypróbowaniu, jak na mnie będzie leżał raglan z Knipmode - mam stosunkowo wąskie ramiona, a o dziwo nie musiałam nic przerabiać... Chodzi za mną inna bluzka i to jest wersja ćwiczebna ;-)
UsuńAnia
To, że ja Ciebie uważam za guru krawieckiego, to Ci już wyznałam wcześniej :)Mnie się podoba to , że wszystko jest ładnie wykończone, wyprasowane i dobrze wygląda - bluzeczka tip-top ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
"Czasem trzeba"
To zadziwiająco dobrze się prasująca bawełna kupiona kilka lat temu w Ikei. Może nie jest materiałem luźnym i dobrze układającym się, ale to, że łatwo się ja prasuje to olbrzymi plus. /Co ja się narobiłam przy dwóch drobnych szwach formujących raglan! Zaszewka nie chciała ładnie "zejść" i jej czubek wciąż był widoczny... Nie mogłam sięgnąć do niej sama - bo zmieniałam przy tym ułożenie ramion... W końcu poprosiłam męża o spięcie tych zaraz na mnie - i wyszło! Dodatkowo mocno rozciągałam czubkiem żelazka okolice szczytu zaszewek i materiał w końcu zaczął bardziej miękko się tam układać. Myślę, że ułoży się ostatecznie w trakcie noszenia./
UsuńAnia
Przeczytałam - nawet dwa razy, obejrzałam fotki, przyswoiłam. Bardzo dziękuję!!! Kratka to materia wymagająca, ale za to jaka wdzięczna, więc warto umieć ją szyć porządnie.
OdpowiedzUsuńI bluzka na Tobie jest absolutnie kobieca i bardzo oryginalna przez swoją asymetrię.
Boże ile jeszcze wody w rzece upłynie zanim osiągnę Twoją precyzję w szyciu :) No nic - trza się brać do roboty i szyć. Kratki unikam bo nie radzę z nią sobie ale gdy będę szyć coś "kratkowanego" to znów przeczytam ten tekst dla odświeżenia pamięci. Piękna ta bluzka a tak sobie pomyślałam, ze gdyby była w kolorze krwistej czerwieni to kojarzyłaby się z gorrrrącą Hiszpanią :)
OdpowiedzUsuńBluzka Aniu urocza... choć tez nie przepadam za takim fasonem z racji mojej wielkości w niektórych miejscach to chętnie bym taka widziała w swojej kolekcji.
OdpowiedzUsuńTwój dar opisywania wykonania prac jest niesamowity.
Serdecznie dziękuję za wszystkie słowa uznania i nisko się kłaniam ;-)
OdpowiedzUsuńFajnie wyszła chętnie bym Ci ją podebrała :-)
OdpowiedzUsuńOj, przypomniałaś mi, że jej nie pokazałam gdzie trzeba ;-)
UsuńWow, jestem pod wrażeniem! Wyszło super, a wykrój dosyć skomplikowany i dużo musiało być przy nim pracy. Efekt końcowy sprawia jednak, że widać, że było warto! :) Gratuluję!
OdpowiedzUsuńNiesamowite są te Twoje tutoriale!
OdpowiedzUsuńOd dawna skrycie wielbię i podziwiam!
Dziękuję! :-D
UsuńAnia
wow! Zdolniacha z Ciebie!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisane .Fachowo i gruntownie pokazane jak trzeba uszyć koszulę
OdpowiedzUsuń