Obserwatorzy

piątek, 7 grudnia 2012

Na życzenie raz można – czyli nareszcie ktoś ma jakieś wątpliwości :-)



Na początek rozwiewam wątpliwości dotyczące tytułu – to przecież cytat z niemal kultowego w swoim czasie filmu. Ktoś pamięta, z jakiego?

Cieszę się okrutnie z  nawiązania czegoś w formie dialogu – Bezdomna Wioletta zapytała o co właściwie chodzi z tym szyciem wspak. Do tej pory było tak, że ja sobie pisałam, wszyscy potakiwali – i na tym koniec ;-) A Wioletta zapytała. Hura! Zapytała! Czegoś ode mnie chcą, a nie tylko popatrzą, podziękują i pójdą w inne strony /ależ to powiedzenie nabrało innego sensu w dobie stron internetowych! /

Ja też tak mam nieraz, Wioletto. Popatrzę, przyjmę do wiadomości i zastanawiam się, o co właściwie chodzi. Szczególnie jeśli chodzi o opisy szycia. Nigdy nie czytam opisów Burdy przed rozpoczęciem szycia, bo i tak nie wiem, o co tam biega, bo wyobraźni mi nie starcza i po chwili czytania o przekładaniu, odwracaniu i przeciąganiu macham ręką ze zrezygnowaniem. Okaże się „w praniu”, czyli w ferworze walki, kiedy już będę na konkretnym etapie mając rzecz w ręku.

Zatem, Wioletto, jeśli będziesz kiedyś szyła zakładki – na dowolnym materiale, albo zaszewki w materiale przejrzystym i cienkim – ta metoda może ci się przydać.



Wzięłam kawałek starego prześcieradła, które miałam pod ręką i uszyłam na nim dwie zakładki. Coś podobnego będę miała na plecach w bluzce zakładanej przez głowę – element dekoracyjny , a jednocześnie dodający niezbędnego luzu i objętości tam, gdzie trzeba. Nici – które miałam w maszynie, nawet nie troszczyłam się o regulację ich naprężenia ;-) Co widać ;-)



Ta zakładka została uszyta metodą wspakową. Nitka jakby nigdzie się nie zaczyna ani nie kończy – tj. nie ma nigdzie jej wiszącej czy wystającej końcówki, nic nie przeciągałam na lewą stronę. Żywcem jak spod maszyny wyszło.



To druga strona tego samego szwu. Po drugiej stronie zakładki.



A to druga zakładka, uszyta i zakończona tradycyjnie – ryglowaniem. Koniec nitki nie docięty, ale nawet i po docięciu będzie widoczny. Po drugiej stronie wisi drugi koniec nitki ;-)

Mogłabym co prawda nie ryglować, przeciągnąć igłą obie nitki na lewą stronę materiału i zawiązać supełek, żeby te nitki zabezpieczyć przed rozłażeniem się, a szew przed pruciem, ale skoro wypatrzyłam metodę wspakową – no to przecież oczywiste, że mnie kusiło, żeby wypróbować ;-)

Aha – wbrew tytułowi wątku wcale nie twierdzę, że postanowiłam  tylko raz się ugiąć się i spreparować wpis na temat zadany przez kogoś z was ;-)  Wcale nie ;-)


13 komentarzy:

  1. No właśnie, ja też się zastanawiałam , o co chodzi z tym szyciem wspak, w poprzednim poście nie było widać szwu na zdjęciach - teraz już rozumiem! Nikt się nie zapytał, bo może odwagi nie miał ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dobrze był dobrany kolor nitki do koloru materiału i dlatego efekt się gubił ;-)

      Usuń
  2. Kurcze , nie mogę dodać komentarza jako Czasem trzeba z podlinkowana stroną - nie ma takiej opcji do wyboru - ciekawe dlaczego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zielonego pojęcia... Na pewno nie ustawiałam żadnej blokady ani niczego takiego...

      Usuń
  3. To ja też zapytam, ale tak z księżyca:
    mam dylemat
    która maszyna do szycia lepsza - janome TXL 607 czy elna 660 ex?
    czy może jeszcze inna z podobnej półki?
    Pytam, bo widzę, że tu doświadczenie mają :)
    może ktoś coś podpowie, proszę ...
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - nie mam żadnych doświadczeń ani z Elną, ani z Janome. Porównywanie maszyn z podobnego zakresu jest naprawdę trudne, bo w miarę uczciwa odpowiedź mógłby dać tylko ten, kto dłuższy czas pracował na każdej z nich. A nie znam osoby, która miałaby je obie ;-) Poza tym - tak czy siak to mogły by być tylko subiektywne oceny tej jednej osoby, której przecież może przeszkadzać coś, co komu innemu wręcz bardziej odpowiadałoby.

      W pewnym momencie zdecydowałam się na kupno skomputeryzowanej maszyny do szycia i zaczęłam poszukiwania. No i tak szukając maszyny o możliwie największym "wypasie" za możliwie ludzką cenę trafiłam na Singera 9960. Wypas chyba maksymalny, a cena - chyba najniższa ze wszystkich maszyn znanych marek.

      Miałam okazję chwilę poszyć na najdroższym typie Janome - i na przykład drażniło mnie bardzo powolne zaczynanie szycia, dużo wolniejsze niż to, do jakiego się przyzwyczaiłam w Singerze. Bolała mnie stopa od nieskutecznego "ciśnięcia" pedała. Ale gdybym nie miała nawyków z Singera - może by mi to nie przeszkadzało... A może jednak tak... Nie wiem... Wiem za to, że moja jest prawie połowę tańsza ;-)

      Ania

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. Ciągle się rozglądam - popatrzę też na Singera; mam sentyment do tej marki - jako dziewczynka chodziłam do babci uczyć się na Singerze, takim co to teraz może spokojnie w muzeum stać (albo w knajpkach robią z niego stylowe stoliki). Fajne to były czasy :)
      Aneta

      Usuń
  4. a ja próbowałam tego szwu z dolną nitką i nic z tego nie wyszło - nitka albo źle naprężona albo nie wiem, rwałą się albo i plątała na zmianę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tak właśnie wychodziło mi na początku. Najpierw próbowałam Singerem z chwytaczem rotacyjnym i ukrytą "wajchą" podciągającą nitkę górną w trakcie szycia. Nie szło wcale. Przesiadłam się na Sliver Cresta - po chwili dotarło do mnie, że powinnam igłę nawlec od tyłu. Tak zrobiłam, nawlokłam górę - też od końca, naprężyłam nitkę - poszło! Na Singerze - dalej nie. Już myślałam, że może typ chwytacza ma jakieś znaczenie... Ale uświadomiłam sobie, że przeprowadzając nitkę górą nie mam nad nią kontroli takiej, jak w Sylwku, właśnie przez tą ukrytą wajchę. Nie byłam w stanie sprawdzić, czy nitka tkwi tam, gdzie powinna. Dlatego wyciągnęłam długi kawał nitki, nakręciłam na szpulkę, założyłam szpuleczkę na trzpień, podniosłam stopkę i założyłam nitkę tak, jakbym zakładała ją normalnie, zaczynając od szpulki. Tyle, że reszta nitki była uwięziona w bębenku ;-)Naciągnęłam, wskoczyło, gdzie trzeba - i udało się! A naprawdę myślałam, że się nie uda...

      Usuń
  5. Czytam i nadal nie wiem tak do końca, o co chodzi- zupełnie jak z opisami z Burdy, ale wygląda to tak ciekawie, że jak będę coś szyła, to wrócę i wypróbuję. :)
    Nie jest to "cytat z niemal kultowego serialu", lecz "niemal cytat z kultowego serialu"- Leszek powiedział bowiem "na żądanie raz można". Koniec cytatu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa, masz rację! "Żądanie" , a nie "życzenie"!

      Usuń
  6. A ja chciałam podziękować za pożywkę intelektualną! Bo uwielbiam, jak mi ktoś podetknie pod nos ciekawy sposób szycia, a z tym szwem to jest bomba! Do cieniutkich, przezroczystych materiałów będzie na pewno rewelacyjnym sposobem. Sprawdziłam, działa, ale od razu nawlekałam wyciągniętą nitką od góry (też Singer i też nie do końca jest łatwy dostęp do pewnych miejsc, gdzie przechodzi nitka :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to też było prawdziwe odkrycie! Coś w rodzaju - niekoniecznie niezbędne, ale satysfakcjonujące!

      Usuń